niedziela, 2 września 2012

FF - Kłopot

Po chwili sie uśmiechnęłam.
-Żyje, ale jest nieprzytomny- powiedziałam
Wszyscy odetchnęli z ulgą. Kamień musiał spaść im z serca. Shadow wziął Sztorma na plecy i zaczęliśmy wracać. Espio nadal stal w miejscu.
-Espio. Wracamy-powiedziała Sarea.
-Potrenuje tutaj. Są wspaniałe góry. To są warunki w których doskonale mi się trenuje- wyjaśniał.
Pobiegł szybko na góry, a Sarea smutna ruszyła za nami ze spuszczoną głową. Nie wiedziałam dlaczego akurat z takim humorem. Espio zaczął trenować. Rzucał szurikenami, kunai, trenował niewidzialność czyli nie robił hałasu i poruszał sie jak wiatr, a także szybkość. Całkiem dobrze mu to szło gdy nagle...
-Widzę, ze ktoś tu trenuje-powiedział głos
Espio znał ten głos. Tak bardzo dobrze znał. Ten znienawidzony irytującyu głos. Ten, któy zabił jego miłosc. TO mogła być tylko jedna osoba.
-SORROW!- warknął głośno.
-Widzę, że nadal masz do mnie jakieś sprawy. Może rozwiążemy to walką.-spytał
Espio wyciągnął kunai'ie i to była jego odpowiedź. Stali oboje naprzeciwko siebie i patrzyli na siebie z nienawiścią o oczach. Espio rzucił kunai, ale Sorrow je odbił mieczem. jednak wtedy dostał z buta od Espio w mordę. Szybko sie jednak zebrał i zaczął walczyć z kameleonem. Walka byłą długa i zacieta. Jednak gdy Espio był już bardzo zmęczony nie zauważył kotki, która cały czas siedziała przy snajperce i celowała w jego pierś.
-To twój koniec.-stwierdził Sorrow
Espio otworzył szeroko oczy jakby zrozumiał co sie dzieje. Odwrócił się i padł strzał.

Sarea złapała się nagle za miejsca gdzie było serce i stanęła. Wydała cichy jek, ale usłyszeliśmy go.
-Sarea co się stało?-spytał Sonic.
-Espio....On....-zaczęła
Nie skończyła bo ja i Nazo szybko ruszyliśmy. Szybko pwoeidział reszcie by pilnowała Sztroma bo moze mu trochę świrować po rytale.

Okazało się, że Espio oberwał mocno w ramię miał przedziurawione na wylot. Ledwo sie trzymał.
-Brawo Sora. Moja mała kochana Neko.-powiedział Sorrow
Po usłyszeniu tych słów Sora zarumieniła się. Wtedy od Espio zaczeło bić światło. Okazało się, ze miał szmaragdy chaosu. Użył ich by zamienić się w Dark Espio. Wyjał katanę i otoczył ją czarna aura. Szybko ruszył na Sorrow. Jego miecz sie złamał. Sora wyciągneła Pistolet i postrzeliął go w kilku miejscach.
-Brawo!-krzyknął jeż
-Ale to nie było zamierzone. Zrobiłam to z paniki i ze strachu....o ciebie-ostatnie powiedział szeptem.
Espio zdążył tylko wyciągnąć kunai i kiedy Sorrow się odwrócił dostał kunaiem w oko. Rozległ się okropny krzyk. Usłyszeliśmy go. Sora szybko wzięła snajperkę i strzeliła w kameleona. Kiedy padł strzał Espio ostatkami sił powiedział
-Kontrola....chaosu
Po tym szmaragdy pokazały sie i wystrzeliły w różnych kierunkach. Udało nam sie zobaczyć dwa z nich.
-Cholera- wrzasnęłam
-Czytasz mi w myślach-powiedział
Espio upadł w normalnej formie na ziemie...
-Kurwa....Byłem bliski śmierci-wydyszał Sorrow trzymając sie z oko.
Sora szybko do niego podbiegła.
-To nie wygląda dobrze.Wracajmy do bazy. Musimy coś z tym okiem zrobić-powiedziała uspokajająco.
Szybko ruszyli do siebie, a my w tym samym czasie kiedy oni zniknęli za górą znaleźliśmy ciało Espio.
-ESPIO!- krzyknęłam przestraszona
-Cholera- przeklnął Nazo
Na ziemi widać było świeżą krew.
Szybko zobaczyłam co z nim i nie było dobrze. Użyłam szybko jednej techniki leczniczej. Znów zaczał oddychać, a praca serca stała sie normalna.
-Ta technika długo nie potrzyma. Trzeba go zanieść do szpitala. Mięśnie i nerwy w lewym ramieniu są juz całe, ale nadal na ranę i bedzię potrzebna opieka medycznej.
Nazo szybko wziął swojego przyjaciela na plecy i ruszyliśmy pędem do szpitala.

U sztorma i reszty było w porządku. Tail użyczył mu swój pokój i przebywał w nim pilnując wampira, który już nim nie był (to jak ja mam go teraz nazywać do cholery?). Sarea martwiła się bardzo. Wiedziała, ze Espio coś się stało. Ten ból... Nigdy takiego nie czuła.

Okazało się, że Espio jest w bardzo ciężkim stanie i nie wiadomo czy z tego wyjdzie. Jednak jest większe prawdopodobieństwo, ze będzie zdrów dzięki temu, ze użyłam tej techniki.
-Dziękuje mamo-pomyślałam
Wróciliśmy do domu i wszystkich poprosiliśmy do salonu. Kiedy wszyscy byli nawet tails zaczęliśmy rozmowę.
-Jest kłopot. Espio jest w bardzo złym stanie, ale jest duże prawdopodobieństwo z tego, że będzie z nim dobrze. I nasze szmaragdy Chaosu...One...Są znowu rozsiane po całym świecie-powiedziałam
-Więc znowu będziemy musieli je szukać.-rzekł Nazo.
-No nie... Za co?-spytał Sonic.
-Czasami to jest syzyfowa praca.-szepnął Knuckles i wyszedł pilnować głównego bo o niego zaczął się bać. Na szczęście przychodzi tylko na parę minut i wraca na Angel island.
-I co znowu? Mariko. Miałam cały czas racje. Jesteś do niczego-powiedziała Rouge.
Te słowa zraniły mnie jak nóż w serce.
-TO NIE MOJA WINA, ZE ESPIO TRENOWAŁ!-krzyknęłam uderzając rękoma w stół.
-Prawda. To ja nie zatrzymałam Espio.-wyjaśniła Sarea.
-Rouge daj spokój. To nie ma sensu-powiedział Shadow
-Właśnie. Nie mozemy walczyć miedzy sobą-dodała Amy
-A mnie to nie obchodzi. Gdyby nie Mariko nikt by nie ucierpiał nawet Sonic.-powiedziała wściekła.
-Ale to tylko oznaczało, że jest coraz lepsza. Chce nas ochronić przed mrokiem.-wtrącił Sonic.-Nawet Amy nie ma za złe Mariko.
Amy pokiwała głowa. Za to jka byłam coraz bardziej zła.
-To ja staram sie być lepsza. Stale rosnę w siłe i chce dla ciebie i innych jak najlepiej. Nie widzisz tego? Staram się jak moge, a ty mi sie tak odpłacasz.-wrzasnęłam na koniec.
Czułam taką złość i nienawiść, ze znowu byłam Shadow Mariko.
-Zapłacisz mi za to-syknęłam ze nienawiścią w głosie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz