niedziela, 3 listopada 2013

Impreza

W końcu mój kochany pamiętnik. Dziękuje Nazo, że pisałeś.

Obudziłam się cała obolała. Przypomniałam sobie o moim ataku złości i o tym, że Ayumi użyła czarnej magii by zawładnąć Nazo. A ja go tak potraktowałam. Będę musiała go przeprosić. Zobaczyłam śpiącego Nazo na krześle obok mnie. Mały uśmiech wkradł się na moją buźkę.
-Przepraszam...
Powiedziałam to jednak za głośno bo się obudził. Spojrzał na mnie i od razu zobaczyłam, ze jest smutny.
-Mariko chce ci powiedzieć, że ja....
Przerwałam mu
-Nie to ja cię powinnam przeprosić za te wszystkie złe słowa. Już wiem, że to Ayumi sprawiła, że się nie stawiałeś, ale mój krzyk jakimś cudem sprawił, że się ocknąłeś. Ty sam za to nie miałeś kontroli nad swym ciałem. Przepraszam, że cię obraziłam i poparzyłam.
Uśmiechnął się smutno.
-To nie twoja wina. Miałaś prawo tak zareagować. Najbardziej mnie jednak boli to, że naprawdę nic nie mogłem zrobić. Gdybym tylko wcześniej zareagował.
Pocałowałam go szybko by go uciszyć. Od razu padliśmy na łóżko. Chyba jemu też brakowało tego. Po za tym przez Ayumi jeszcze bardziej. Całowaliśmy się tak przez 5 minut.
-Brakowało mi cię.-powiedział
-Mi ciebie też. Chodźmy do reszty. Pewnie mają mnóstwo pytań na które muszę odpowiedzieć.
Wstaliśmy i wyszliśmy z pokoju.

Ayumi siedziała w pokoju wściekła gapiąc się w książkę, którą miała otwartą na kolanach.
-Cholerna Mariko. Gdyby nie ona... GRRRRRRRRR.-warknęła wściekła
-Ayumi spokój. Te złe emocje mogą cię kiedyś cię zgubić.-powiedział Ater
Spojrzała na niego wzrokiem mordercy.
-To moje życie i moja sprawa. Mówiłam ci, że nie pokonamy tak naszych wrogów. To całe "światło" też nic nam nie da. Mrok załatwisz mrokiem tak samo jak ogień pokonasz ogniem. Po za tym kocham Nazo i po prostu go żądam. Gdybym tylko wcześniej się zaczęła uczyć tej magii.
Ater wyleciał z pokoju przez otwarte okno bo nie mógł już słuchać gadania Ayumi.
-Nie tego oczekiwałem od niej. Myślałem, że dobrze wybieram. Jednak kiedy tylko poszła do księgarni i znalazła tą książkę to wszystko się zmieniło.Najgorsze było to, ze wyglądała jak zwykła książka opisująca sztuki walki połączone z magią.
Smok usiadł na dachu mieszkania i patrzył się na słońce, które po mału chowało się za horyzontem. Mimo iż ten dzień się kończył to nie wiedzieliśmy, że następny będzie jeszcze gorszy.

Wszyscy siedzieli w salonie czekając. Kiedy tylko weszłam wszystkie oczy skierowały się na mnie. Widziałam w nich ciekawość i pytanie "No to wyjaśnisz nam to?". Weschnęłam i stanęłam na wejściu, a Nazo usiadłam obok Knucklesa.
-Wszystko zaczęło się od tego, że na treningu zaatakował mnie Akuma i Sora. Walczyłam, ale byłam na przegranej pozycji. Kiedy tylko miałam zginąć zaczęłam świecić dość jasno. Wtedy Sora, która leżała na ziemi wzięła moją nogę i sprawiła, że upadłam. A raczej mój klon upadł. Podczas tego blasku mój klon został na polu bitwy, a ja sama uciekłam. Wiedziałam, że jeśli zginę to mrok ogarnie cały świat. Ale jednak dziwiło mnie to, że Amethyst tego nie wykorzystał. Dopiero dzień po mojej śmierci udało mi się znaleźć jego bazę. Okazało się, że Akuma to jego syn. Czekał na pełnię by oddać swojemu synowi wszystko. Musiałam działać. Na szczęście Akuma nie był skończony w ostatnią pełnię wiec musiał czekać. W tym samym czasie ukradłam radar Tailsa.
-Przynajmniej już wiem gdzie był.-zażartował lis.
Cichy chichot przebiegł po pokoju. Kontynuowałam historię.
-Wracając. To mnie wtedy spotkaliście gdy wydobywałam szmaragd chaosu.
-A ja się dziwiłem czemu jesteś po naszej stronie?-powiedział Sonic.
- Trochę trudno wierzyć innych w takich czasach.-odpowiedział obojętnie Knuckles.
Uśmiechnęłam się słysząc tą dziwną wymianę zdań. Shadow siedział w rogu w cieniu. Wyglądał jak zjawa, która czai się w cieniu. Zdradzały go tylko jego czerwone oczy.
-Dałam wam ten klejnot i zaczęłam szukać następnych. Jednak reszta o dziwo znalazła się na innych kontynętach więc nie dałabym rady polecieć i wrócić przed pełnią. Na szczęście dzień przed pełnią Nazo poszedł do Amethysta. Sorry, że cie znokautowałam Sztorm, ale musiałam to zrobić.
Dawny wampir tylko się uśmiechnął.
-Nie jestem zły. Masz niezły prawy sierpowy.
-Nie wiedziałam, że tam będziesz a chciałam by Nazo mnie tylko widział. Skończyło się na tym, że Nazo mnie zobaczył, amethyst nie żyje, a Akuma chce nas zabić.
W salonie panowała cisza.
-Więc... przez swoją upozorowaną śmierć sprawiłaś, że my zaczęliśmy więcej trenować,a w tym samym czasie ty też trenowałaś i zdobywałaś szmaragd chaosu?-spytała Rouge.
Pokiwałam głową na 'tak". Nietoperzyca podeszła do mnie i położyła mi rękę na ramieniu.
-Nieźle wam... Mariko. Sorry, że dawniej cię obrażałam. Spisałaś się. Dość bolesny, ale niezawodny sposób.
-Wiem, ale nadal mi trochę głupio.
Wszyscy uśmiechnęli się.
-Daj spokój Mariko. Zróbmy imprezkę!-zawołał Sonic.
Wszyscy podłapali ten pomysł.

Kilka minut później było już załatwione. Dj'em będzie Knuckles, Shadow i Espio będa robić drinki, ja i dziewczyny ubrałyśmy się dość seksownie. Bluzeczki z wielkimi dekoltami i odkrytym brzuchem i mega-mini spódniczki. Faceci ubrali się dość luźno czyli dżinsy i bluzeczki z krótkim rękawem. Na stole w salonie stały przekąski: ciastka,paluszki, chipsy w misce, dwie butelki 2l Coli, 4 flaszki wódki i 20 puszek piwa. Czyli jednym słowem ostra libacja alkoholowa. Dla Cream i Tailsa był też deser lodowy w lodówce i oczywiście soczki. Amy nie będzie piła bo jeśli zrobimy się nagle jakaś ostra sytuacja to weźmie Cream na górę i ułoży do snu. Taki mały trening zanim będzie miała dziecko z sonickiem xD. Impreza zaczynała się ostro rozkręcać. Dziewczyny często spiewały utwory i chodziło do tańca. Chłopaki woleli chlać. Dziewczyny też się upiły, ale mniej. Sareę i Espio trochę poniosło. Zaczęli się kochać za barkiem. Na szczęście Shadowa tam nie było. Innych tak nie poniosło. Impreza została zakończona gdy Knuckles padł na stół i wszystko rozwalił. Chyba to było przez ten ostatni drink. Nie chce wiedzieć co Shadow wymieszał skoro uzyskał taki efekt. Niektórzy mieli kłopoty z wejściem po schodach i szli chwiejnym krokiem do pokoi. Czyli jednym słowem jutro będzie leczenie kaca.

wtorek, 13 sierpnia 2013

Zdrada!

To Tails. W jego warsztacie panował istny burdel. Wszystko rozjebane. Ja i Sztorm patrzyliśmy na to z oczami jak 5zł.
-A tobie co? Robisz tutaj generalny remont?-zapytał w końcu wampir.
Lisek dopiero teraz zauważył naszą obecność. Wyglądał dość śmieszne tak ubrudzony smarem i mając pudełko tekturowe na głowie. Zdjął je i wstał starając się jakoś przywrócić do ładu co nie za bardzo mu wyszło bo w efekcie rozsmarował czarną ciecz po ciele.
-Szukałem tego super mocnego radaru na szmaragdy jednak jak widać nie ma go. A teraz jeszcze musze sprzątać...Nosz cholera!
-Czekaj pomogę-powiedział Sztorm
-A ty Nazo? Pomożesz?
Spojrzałem na nich jak wyrwany z transu. Nawet nie pamiętam kiedy się zamyśliłem.
-Nie... Zaczęło mi się kręcić w głowie i lepiej będę jak się położę.
Ruszyłem udawanym chwiejnym krokiem do pokoju. Zamknąłem drzwi po czym padłem na łóżko. Po chwili jednak wstałem i włączyłem sobie muzykę. Z głośników zaczęła lecieć piosenka "Hibernacja". Znowu mnie łapał dół, a ja nie miałem zielonego pojęcia dlaczego. Ehhhhhhh.... Czemu życie musi być takie skomplikowane. Wtedy ktoś zapukał do mnie.
-Prosz...
Drzwi otworzyły się, a w nich stała Ayumi.
-Cześć. Nie przeszkadzam?-spytała
Usiadłem na łóżku.
-Nie a co?
Usiadła obok mnie. Wydawało mi się, że ma rumieńce na policzkach. Żebym tylko wtedy zareagował. Ten błąd wiele mnie kosztował.
-Chodzi o taką jedną małą rzecz...-zaczęła.
Patrzyłem na nią dość zaciekawiony bo nie wiedziałem o co jej chodzi. Po za tym... za blisko siedziała... Nawet jak na przyjaciółkę.
-Czy ja jestem ładna?-spytała
Teraz to mnie zagięła. Czemu ja zawsze muszę na takie pytania odpowiadać? I jeszcze zaczęła lecieć piosenka "Bestpony"(Nie śmiać się, ale jestem pegasis i słucham piosenek Fandomu). Jak na złość!
-No. No tak. Czemu pytasz?
Jeszcze bardziej zrobiła się czerwona.
-No bo... Chciałam po prostu wiedzieć. I czy mogę coś zrobić?
Znowu spojrzałem na nią zdziwiony.
-A co takiego?
Spojrzała prosto w moje oczy. Nie wiem czemu, ale czułem się jak zahipnotyzowany gdy patrzyłem w jej oczy.
-A nie obrazisz się?-spytała po raz kolejny.
Pokiwałem głową na nie i po chwili poczułem jej wargi na moich. Moje oczy były szeroko otwarte. Nie był to taki sobie pocałunek. Był to romantyczny, pełen namiętności pocałunek. Najgorsze jest to, że nie mogłem nic zrobić. Czułem sie jakby ktoś odebrał mi władzę w ciele. Nie panując na nim objąłem ją. Czemu ja to robię? Nie mogę nic zrobić? Cholera, cholera, cholera, cholera... To nie była Mariko. Brakowało mi jej, ale nie zamierzałem się całować z inna, a tu takie coś. Czemu? Ayumi dalej mnie całowała. W końcu skończyła, ale teraz było gorzej. Zaczęła lekko podgryzać moje uszy. Przechodziły mnie ciarki. To uczucie bezradności dobijało mnie.
Wtedy pojawił się ratunek. Ktoś tak walnął drzwiami wyjściowymi, że o mało z nawiasów nie wyleciały. Ayumi pocałowała mnie i jej ręka poszła do mojego krocza.
-Chodźmy sprawdzić kto to kochanie.-powiedziała Tygrysica.
Kochanie? O matko... Mariko mnie zabije jak wróci. Poszedłem z nią. Cały czas trzymała mnie pod ramię. Czemu nie mogę nic zrobić? CHOLERA!
Na dole był już tłum. W drzwiach stała postać w pelerynie i opierała sie o framugę.
-Możecie...pomóc?-spytała postać.
Wszyscy spojrzeli na siebie.
-A kim jesteś?-spyta Shadow?
Postać spojrzała na niego.
-Kim kto was doskonale zna. Wiem, że Cream zaczyna walczyć, a przy okazji Tails...-zwróciła sie do liska.
Tails popatrzył na nia kiedy z kieszeni wyjęła  radar i czerwony szmaragd chaosu.
-Hej! Jakim cudem go masz?-spytał
-Sorry, ale musiałam go wziąść. Wybaczysz?-spytała
Spojrzał na nią.
-Zależy kim jesteś.
Postać zaśmiała się cicho i zdjęła płaszcz. Wyglądała jak mroczna forma Mariko tylko, że jej szaty były biało-zółte, a ona sama biała.
-Cześć wszystkim. Przepraszam, że was okłamałam, ale dzięki teraz jesteście silni bardziej niż kiedykolwiek. Zobaczcie ile osiągnęliście. I....
Urwała bo wtedy zobaczyła TO. Ayumi, która mnie całowała, a ja nic nie robiłem. To mnie bolało. Najbardziej jej wzrok. Shadow też popatrzył.Po chwili wszyscy odwrócili się. Dziewczyny zakryły usta reką, a chłopaki mieli oczy jak 5 zł.
-Ty....ty... TY SKURWIELU! TO JA TU SIĘ POWIĘSCAM, MYSLĘ O TOBIE CAŁYMI DNIAMI A TY SE NA BOKU PANNICĘ URABIASZ!
Wtedy ten krzyk mnie uratował. Odepchnąłem od siebie trygrysicę.
-Kochanie?-spytała
-KOCHANIE!-wrzasnęła Mariko.
-Mariko... Ja...  To nie moja wina. Posłuchaj mnie.
-Nie ma zamiaru słuchać twoim kłamstw ****.
Te słowa teraz zabolały mnie najbardziej. Spuściłem głowę i wybiegłem z domu. Łzy leciały mi z oczu. Zatrzymałem sie dopiero koło wodospadu.
-Jestem idiotą.-warknąłem.


Mariko zmierzyła Ayumi wzorkiem.
-Ayumi co ty robisz?-spytał Shadow.
-Chodźmy stąd. To ich sprawa.-powiedziała cicho Amy do innych.
Wszyscy wyszli z przedpokoju. Została tylko Mariko, Ayumi i Shadow. Tygrysica patrzyła się an nich wzorkiem niewinnej dziewczynki.
-Ja nic? Po prostu Nazo mi się bardzo podoba. Więc po prostu zaczęłam go całować, a on sie nie stawiał więc... wniosek wysuwa się sam.
Mariko zaczynała tracić kontrolę. Co chwila jej forma zmieniała kolor. Jednak po chwili znowu była biała.
-Ayumi. Od kiedy Nazo ci się podoba?-spytał Shadow.
Tygrysica zamyśliła się.
-Szczerze. Od czasu kiedy ty zmarłaś nietoperzyco. To była moja szansa. Ale wszystko zepsułaś. Gdybyś nie zjawiła się dzisiaj to jeszcze udało by mi się przemienić jego wspomnienia. A teraz wszystko przepadło.
Coraz bardziej Mariko była zła. Jednak jej forma nie zmieniała sie. Zmieniły się jej oczy. Były fioletowe i po bokach był fioletowy dym. Warknęła wściekła i wyleciała z domu.

Wylądowała tam gdzie byłem ja. Nawet jej nie zauważyłem. Zorientowałem się wtedy kiedy wrzasnęła. Spojrzałem na nią. Łzy leciały jej z oczu i ten dym... Złapała się za głowę i klęczała. Nie mogłem tak po prostu teraz się poddać i nie walczyć o nią. Podeszłem do niej
-Mariko. Spokojnie postaraj się uspokoić.
Spojrzała na mnie. Te oczy... Fioletowe pełne złości i nienawiści, ale także pełne łez. 
-Jak mam się uspokoić?-wrzasnęła wściekła.
Położyłem jej rękę na ramieniu, ale oparzyłem się. Albo to jej forma obrony przede mną albo po prostu to ze złości. Postanowiłem zaryzykować i zrobić coś co może jej pomóc. Pomachałem rękę by chodź trochę nie czuć oparzenia. Po tym bez wahania przytuliłem ją. Bolały nie tylko rany, ale i to, że jej całe ciało było cholernie gorące i parzyło. Przestała po chwili krzyczeć. Przestała parzyć i opadła na moje ramię. Zaczęła świecić i wróciła do swojej normalnej postaci. Znów była taka jak dawniej. Moja mała Mariko. Nadal ją przytulałem mimo iż była nieprzytomna. Z oczu nie wydobywał się dym. Bolało mnie ciało, ale ona była ważniejsza.
-Przepraszam cię. Gdybym tylko wcześniej zareagował.
Kilka łez skapnęło na jej ubranie. Wziąłem ją na ręce i zacząłem wracać.

Tym czasem Shadow ostro dyskutował z Ayumi. Był wściekły. Użyła magii by przywłaszczyć sobie chłopaka.
-Czym ty się stałaś? Byłaś honorową wojowniczką, która walczyła dla przyjaciół. Nie poznaję cię.-powiedział Shadow.
Spojrzała na niego słodko.
-Tak może i tak, ale teraz nie jestem. Przyjaźń i honorowa walka nic mi nie da. Przeciwnicy używają sztuczek to by użyjemy magii by pokonać ich. Tylko kto mieczem wojuje ten on miecza ginie mój drogi jeżyku.
-Nie nazywaj mnie tak.-warknął zły.
Poszedł do pokoju wściekły. Ja specjalnie wszedłem przez garaż i przekradłem się by wejść do pokoju Mariko. Udało się. Tygrysica mnie nie zauważyła. Położyłem moją ukochaną na łóżku, a sam usiadłem na krześle.
-Kiedy tylko się obudzisz... to.... obiecuję, że wszystko ci wyjaśnię i nawet jeśli mi nie uwierzysz... Ja nadal będę o ciebie walczył.

wtorek, 18 czerwca 2013

Powrót cz.1

Postanowiłem, że na razie nie będę mówić nic Sarei o tej całej sprawie. W końcu Mariko niedługo wróci i wszystko się wyjaśni. Wciąż miałem przed oczami jej twarz.
-Z kim rozmawiałaś jak wchodziłaś?-zapytałem
-Coż... Rozmawiałam z Ayumi. Chce się nauczyć kontrolować swojego smoka.
-No tak. Ostatnio nie poszło jej to dobrze. Z kim będzie trenować?
-Z tym co słyszałam to ma trenować z Knucklesem i Shadowem. Mam nadzieje, że da sobie radę.
-Na pewno. Silna z niej dziewczyna.
Bez problemu udało mi sie usiąść. Chciałem też wstac, ale Sarea powiedziała, że na razie wykluczone i spojrzała na mnie jakby mnie chciała zabić wzrokiem. Czasami jest straszniejsza od złej Mariko albo wkurzonej Amy. Postanowiłem nie denerwować jej i spokojnie leżeć. Pogadałem jeszcze trochę z nią, ale po chwili wyszła bym mógł pobyć trochę sam. Westchnąłem i opadłem na poduszki. Z jednej strony byłem wściekły na moją ukochaną za to, że ukrywała ten fakt, ale z drugiej strony rozumiałem, że musiała to zrobić by nam pomóc, a sama stać się lepsza. Po za tym w pewnym sensie dała nam motywację do trudniejszego i bardziej porządnego treningu. Po jakiejś godzinie wstałem. Nie czułem żadnego bólu. Było tak jakbym w ogóle nie walczył z Akuma i Amethystem. Wyszedłem z mojego pokoju i ruszyłem do kuchni. Jednak na schodach wpadłem na Tailsa. Spadł by gdybym go nie złapał za rekę i nie przywrócił do pionu.
-Sorry. Nie chciałem-powiedziałem.
-Nic nie szkodzi-uśmiechnął się lis. -Po prostu biegłem do mojego pokoju po jedną rzecz i wpadłem na ciebie. To ja przepraszam.
-Spoko, ale trochę uważaj
Lis znowu się uśmiechnął i pobiegł do pokoju. Zastanawiałem się po co. I jak się znalazłem w domu i co ze Sztormem? Usłyszałem odgłosy walki za oknem. Pewnie Ayumi trenuje. Jednak kiedy się odwróciłem zobaczyłem Cream i Knucklesa. Byłem cholernie zdziwiony jednak postanowiłem się nie wtrącać. W tym samym momencie przypomniało mi się co mówiła Mariko przed jej niby śmiercią "Chciałam mieć z tobą rodzinę. Nawet syna". Cholera....Jak to teraz bolało. Ruszyłem do kuchni. Kiedy weszłem zobaczyłem Sztorma nad szklanką kawy i Sonica, który czytał sobie gazetę.
-Stary. Słuchaj nie wiń mnie za to, ze nie przyszedłem, ale nagle po prostu padłem na ziemię i usnąłem.-tłumaczył się nie-wampir.
-Spoko. Nic nie szkodzi. I tak ktoś mnie uratował.
Sztorm spojrzał na mnie zdziwiony.
-Myślałem, że dałeś sobie radę sam. Kto cię uratował?-spytał
Jak mu powiem, że dziewczyna to mnie wyśmieje, ale z drugiej strony to była Mariko więc znowu nie wiem co mu powiedzieć.
-Dziewczyna. Ale miała całkiem niezły styl i załatwiła Akumę paroma ciosami. Ja za to zabiłem Amethysta.
 Sztorm patrzył na mnie z szeroko otwartymi oczami. Sonic opuścił lekko gazetę i spojrzał się na mnie tak samo.
-No co?
Sztorm chyba musiał się oswoić z tym faktem bo przed dłuższą chwilę nic nie mówił. Sonic zajął się gazetą, ale w jego głowie pojawiła się myśl "Co ja do diabła wyrabiam? Nie umiem czytać". A jako iż żaden z nas się nie odzywał bo Szotrm pił kawę, ja musiałem coś zjeść bo byłem strasznie głodny, a Sonic był zajęty "Czytaniem" gazety. Szotrm postanowił przerwać jakoś ciszę.
-Co czytasz?-zapytał Sonica.
Sonic nadal gapił się w gazetę "Cholera człowieku. Gapisz się na tą strone od dwóch godzin wymyśl coś szałowego."
-Cały scenariusz gwiezdnych wojen.
Wtedy weszła do kuchni Amy.
-Cześć wam.
Od razu zaczeliśmy wychodzić z pokoju.
-Musimy leciec.
-Nie chłopaki nie zostawiajcie mnie z nią. No i dupa-powiedział kiedy tylko zamknęliśmy drzwi kuchni.
-O Mój Boże nigdy nie zgadniesz co widziałam.-zaczęła Amy.
Sonic przestał oddychać.
-Jeśli... wstrzymam... oddech wystarczająco długo... może... uda mi się... zemdleć.
Niestety nie wiem czy zemdlał bo w tym samym momencie ktoś wrzasnął.

piątek, 31 maja 2013

Co? Ona... nie....

Patrzyłem na postać. Wyglądała jak Mariko w mrocznej formie, ale była biała otoczona złota aurą i miała żółtą błonę między skrzydłami. Ubranie było cholernie podobne do szaty jaką miała Mariko podczas rytuału.
-Pytam się jeszcze raz... Kim ty jesteś?-zapytał jeszcze raz Akuma
Spojrzała na niego gniewnie.
-Światłem.-odpowiedziała
Po chwili pojawiła się za nim. Nawet nie zdążył odwrócić głowy, a dostał z kuli energii od niej. Atak był tak potężny, że wbił się w ścianę.
-Za wolno.-powiedziała z uśmieszkiem  na ustach.-Mam deja vu. Tylko, że na odwrót. Teraz to ty oberwałeś, a nie ja.
Akumie udało się oderwać od ściany.
-To ty. Ale ja...-nie dokończył bo dostał butem w mordę.Po chwili oberwał jeszcze w brzuch. Kiedy się złapał za brzuch ona kopnęła go w... Auuuuuuuu. To musiało boleć. Oberwał tam gdzie żaden facet by nie chciałby. Leżał na ziemi i jęczał. Ale po tym ciosie to raczej był pisk. Dziewczyna podeszła do niego, kucnęła i złapała go za głowę. Podniosła jego głowę tak by mógł jej patrzeć prosto w oczy.
-Zraniłeś go psychicznie i fizycznie. Czeka cię teraz osąd Lśniącego.
-NIE. ZOSTAW MNIE-piszczał.
Było to dość komiczne za względu, że nadal piszczał. Po chwili tą dwójkę ogarnęło tak potężne światło, ze musiałem zasłonić oczy. Usłyszałem krzyk Akumy podczas trwania tego światła. Nie minęła minuta, a przeciwnik leżał na ziemi, natomiast dziewczyna dyszała.
-Co za cholera. Nie chciał się poddać, ale udało mi się zablokować jego magie ciemności na tydzień.
Patrzyłem na nią jak zaczarowany. Tak bardzo mi ją przypominała. Czemu musiała odejść? Dałbym teraz wszystko by znowu ją zobaczyć, przytulić i pocałować. Pamiętam jakby to było wczoraj kiedy ją spotkałem. Ja i Shadow wpadliśmy do jej salonu przez okno. Nie dość, że nie była zła to jeszcze nam pomogła z ranami. Od razu ją polubiłem. Z każdym dniem coraz bardziej ją lubiłem. Aż w końcu pewnego dnia kiedy jej dom został zniszczony poczułem, że powinienem ją pocieszyć. Kiedy zobaczyłem również jak traktuje innych: z szacunkiem i dla każdego była miła. Wtedy to się we mnie narodziło. Tak nagle... Jak pstryknięcie palcami. Po prostu się zakochałem. Kochałem ją za to jaka była: piękna, pomocna, miła, zawsze dla każdego miała czas, zawsze chciała pomóc. A teraz... jej nie ma. Każde wspomnienie z nią napawało mnie jednocześnie smutkiem i żalem.
Chyba zauważyła moje gapienie się w nią po wydawała się speszona.
-Co jest? Mam coś na twarzy?
Od razu otrzeźwiałem.
-Nie. Po prostu... przypominasz mi kogoś kogo niedawno straciłem.-odpowiedziałem
-Przykro mi z tego powodu.
-Nie... To nic takiego.
Mimo tego mała zła spłynęła mi po policzku. Na szczęście nie zauważyła tego. Zaczęła pomagać mi wyjść z tego piekła. Wzięła mnie pod ramię i szliśmy w stronę wyjścia. Całe laboratorium było zdewastowane. Wszędzie walały się kawałki mebli, rozbite próbki, szczątku kapsuły Akumy, Zabity Amethyst, który został z lekka przecięty na pół. Nawet mózg było widać. Nie był to przyjemny widok. Jednak najgorszą rzeczą było ciało Eggmana leżące w kącie. Była to po prostu zbita kupa mięsa. Jeszcze gdzie nie gdzie było widać gałkę oczną, wątrobę, trzustkę lub kość. Jednym słowem obrzydliwość. Przeszliśmy przez otwór w ścianie, który zrobiłem i byliśmy w salonie. Tutaj leżał Sorrow, Sora i Amara. Byli nieprzytomni po moich atakach. Jednak ja po walce z Akumą ledwo szedłem.Właściwie to ona mnie praktycznie niosła.
-Nie. Szkoda sensu.-powiedziała po chwili.
Zaraz po tym od razu poczułem jak ląduje na jej plecach. Poczułem się trochę dzieciak, ale co poradzę. Tak było szybciej. Po za tym byłem tak wykończony po walce, że nawet oddech sprawiał mi trudność. Kiedy wyszliśmy było popołudniu. Czemu Sztorm nie przyszedł po godzinie. Po chwili już wiedziałem czemu. Wampir leżał na ziemi.
-Sorry za to, że go uśpiłam, ale musiałam. Mógł mi pokrzyżować plany. Obudzi się za jakieś 30 minut.
Uśmiechnąłem się mimo woli. Wtedy coś zaczęło mnie piec w klatce piersiowej. Przed oczami robiło mi sie ciemno, kaszlałem krwią, serce mi biło jak oszalałe. Na dodatek miałem duszności.
-Hej? Co ci jest? Trzymaj się.-powiedziała szybko z paniką w głosie.
Położyła mnie na ziemi. Nadal miałem duszności. Zaczęła coś sprawdzać na klatce piersiowej.
-Skurwysyn. Zadał mi cios śmierci- cicha bomba. Gdybym się wcześniej zjawiła...
Jednak nie traciła czasu. Położyła ręce na moim torsie i czułem... przyjemnie ciepło rozchodzące się po mojej klatce piersiowej. Z każdą sekundą coraz lepiej mi się oddychało, uregulowała pracę mojego serca,  pozbyła się krwawego kaszlu i uleczyła moje mocno poranione narządy wewnętrzne. Czułem się lepiej, ale mimo tego nadal byłem wykończony. Znowu dyszała. Tym razem jednak bardziej i zniknęła jej forma. Mimo iż oczy miałem już praktyczni zamknięte zobaczyłem moją Mariko.
-Cholera. Tylko przez 3 dni udało mi się wytrzymać. Słabo.
Wyciągnąłem do niej rękę. Obraz mi się rozmazywał przed oczami. Czułem, że łzy spadają na ziemię. Zobaczyła moją wyciągniętą rękę. Znowu kucnęła  i złapała moją dłoń. Byłem cholernie szczęśliwy. Znowu czułem jej ciepło, widziałem jej uśmiechniętą twarz.
-Spokojnie Nazo. Niedługo wszystko wróci do formy.
-Pro...szę...W..róć...do..na...s-wydyszałem.
Uśmiech z jej twarzy znikł.
-Jeszcze nie mogę. Zrozum, że tęsknię za Tobą, Sareą, Espio i resztą. Jednak mam jeszcze parę rzeczy do zrobienia.-powiedziała i pocałowała mnie.
Znów czułem się szczęśliwy.
-Śpij Nazo.-szepnęła
Zasnąłem. Obudziłem się w domu. Nadal miałem policzki mokre od łez. Zastanawiałem się czy to był sen czy jawa. Jednak rany na moim ciele potwierdzały autentyczność zdarzeń.
-Cholera. Proszę...Zrób to co musisz jak najszybciej i wróć.
Wtedy drzwi otworzyły się i weszła Sarea.
-Tak. Spokojnie. Pomożemy ci.-powiedziała do kogoś i zamknęła drzwi.
Po chwili zauważyła, że się obudziłem.
-Witaj wśród żywych Nazo. Sorry za jedno.-powiedziała
Dostałem z liścia. Ile razy jeszcze się to zdarzy?
-Następnym razem powiedz nam co chcesz zrobić, a nie lecisz na złamania karku. Mariko nie chciała by byś został skrzywdzony albo co gorsza... Zabity.
Tu miała niestety rację. Ale miałem teraz dylemat. Powiedzieć jej o Mariko czy nie.

niedziela, 9 grudnia 2012

Walka i ktoś

Trójka spokojnie wróciła do domu. Jednak kiedy weszła do domu  nie było nikogo oprócz Espio.
-Hej. Gdzie reszta?-spytał Sonic.
-Są za domem na treningu. Mi lekarz kazał trzy dni odpoczywac zanim zaczne trening.- wyjaśnił kameleon.
Tails schował szmaragd w bezpiecznym miejscu [czyt. obluzowana deska w podłodze w moim pokoju xD ]. Po tym poszli na trening.  Również trenowałem. Byłem kierowany furią i nienawiścią. Uderzałem w manekina jak oszalały. Po 5 minutach zostały z niego strzępki. Po chwili mieliśmy walczyć na pięsci. moim przeciwnikiem był Shadow. I chyba za bardzo mnie poniosło bo Shadow po paru minutach leżał na ziemi pół przytomny. Ayumi była na mnie wściekła. Strzeliła mi z liścia. Nie oddałem jej. Miała do tego prawo. Po treningu podszedł do mnie Sztorm.
-Mam ich.-powiedział cicho.
Poszlismy do mojego pokoju to obgadać.
-Namierzyłem ich dziś przed treningiem. Przy okazji znam jej mordercę. To nie Amethsyt. To jego syn- Akuma. Chyba po raz setny pochwalił syna. -tłumaczył
Stanołem przed oknem. Popatrzyłem przez chwile w dal.
-Idziemy tam. Teraz-warknąłem
Sztrom tylko się skulił i pokiwał głową na "tak". Wybiegliśmy z domu dosć szybko. Po  minutach sprintu stanęlis,my przed jamą, która schodziła głeboko w dół. Było słychac stłumione przez kamienne ściany głosy. Jednak rozpoznałem głos Sorrowa.
-Dalej idę sam. Jeśli nie wrócę za godzinę masz wejśc i zobaczyć zy wszystko ze mną w porządku.-powiedziałem i wszedłem w mrok.
Bładziłem w tej ciemności pare minut kiedy zobaczyłem mały blask. Kiedy bylkem tam zobaczyłem, ze to drzwi. Przygotowałem się i kiedy tylko wpadłem to od razu zostałem wzięty za gardło i przyciśnięty do ściany obok drzwi.
-Proszę, proszę. Oto nasz wielki kochanek Mariko
Otworzyłem oczy. Sorrow trzymał mnie za gardło obok mnie stała Sora i Amara. Za nimi wsyzstkimi w cieniu stał Amethyst i niebieski jeż. Zgadłem, że to Akuma.
-AKUMA. To ty zabiłeś Mariko-wrzasnąłem
Od razu dostałem chwytem od pistoletu w brzuch.
-Jezu....Jaki on głośny. Ona przynajmniej nie wrzeszczała-skomentował syn amethysta.
Byłem wściekły. Nawet sie nie szamotałem.
-I była cholernie słaba. Nic nie zrobiła. Najwyraźniej miała gdzieś to, że zginie.-mówił dalej.
Coraz bardziej byłem zdenerwowany. Zaczeła mnie otaczać aura, która wygladała jak czarny ogień. Sorrow przerażony mnie puścił.
-Nie daruje ci tego. Miałem wszystko, a ty to zabrałeś. Teraz ja zabiore tobie życie-powiedziałem i zmieniłem się.
 
Poczułem też niewyobrażalną noc. Amara podbiegła do mnie, ale ja zatrzymałem jej kose jedna ręką. Załamałem jej ostrze po czym uderzyłem ją tak, ze wbiłą sie w ścinę. Tak samo uderzyłem sorę. Sorrow zaatakował mnie mieczem, ale chyba nie spodziewał sie, ze zrobie z jego bronią to samo co z kosą. Jego załatwię inaczej.
-A teraz dostanie ci sie za Espio-powiedziałem bardziej mrocznym głosem.
Sorrow bał sie. Wziąłem go za łeb i zaciągnąłem do ściany. Jeż się szarpał i wrzeszczał o pomoc. Ale Amethyst i Akuma patrzyli się na to. Zacząłem uderzać nim o ścianę. Kiedy była na niej krew rzuciłem sorrowem jak szmatą. Leżał na ziemi, a tam gdzie była jego głowa pojawiła się kałuża krwi. Nie miałem ochoty sie bawić. Chciałem zabijać.
Akuma zaczął iść w moją stronę, ale Amethyst zatrzymał go reką.
-Daj spokój synu. Daj się raz staruszkowi zabawić. Mam prawo do rozrywki.-powiedział
Akuma spokojnie się wycofał i parzył oparty o ścianę. Amethyst rozciągał się. Słyszałem jak trzeszczały mu kości. Po chwili rzucił się na mnie i zaczeliśmy wymianę ciosów. Obrywaliśmy na zmianę. Jednak czułem, że coś sie stało z jego energią. Jakby była jeszcze bardziej mroczna. Nie wiem z kim albo raczej z czym zawarł pakt ten szaleniec, ale miał teraz jeszcze bardziej morczniejszą magię. Jakby nie ciemności, a raczej....śmierci. Wtedy spuściłem gardę i oberwałem dość mocno w klatkę piersiową, a po chwili w plecy. Siła była ogromna. Kopniak sprawił, że przeleciałem przez drzwi i walnąłem w ścianę. Wstałem i po chwili zobaczyłem zwłoki Eggmana. Amehtyst wszedł i zorientował się na co patrzę.
-Aaaaaa. Chodzi ci o niego. To prawda, że dzięki niemu mam Akumę. Już na początku miał moc, ale jest silniejszy tylko dzieki temu, że dałem mu jej więcej. A skoro jest nawet silniejszy ode mnie to Eggman nie jest mi silniejszy.-mówił.
Słuchałem tylko jednym uchem. Moja ręka spoczęła na dość otrym kawałku kamienia, który był skutkiem tego, ze rąbnąłem w ścianę. Wziąłem go do ręki i szybko ruszyłem na Amethysta. Chyba był dośc zdziwiony tym. Wbiłem mu kamień prosto w brzuch. Był zaskoczony gdy na jego brzuchu pojawiała sie coraz większa plama krwi.
-TATO.-krzyknął Akuma
Zanim Akuma mnie uderzył machnąłem rękę w górę i Amethyst miał piękne cięcie od brzucha aż do końca głowy. Odskoczyłem i patrzyłem co zrobiłem. Całe ręce były we krwi. Akuma patrzył się na martwego Amethysta, a po chwili na mnie.
-Ty...ty...TY SKURWIELU. NIE DARUJE CI TEGO-wrzasnał wściekły.
Bił mnie bez litości. Z trudem się broniłem. W końcu nie miałem sił. Akuma uderzył  mnie wtedy z całej siły. Uderzyłem w ścianę i leżałem pod nią bez nadziei na to, że przeżyję.
-A teraz cie zabije.-warknął
Stworzył miecz i wycelował go we mnie. Czekałem. Poddałem się całkowicie.
-Mariko....Przepraszam-powiedziałem w myślach
Zamknałem oczy i czekałem na cios. Jednak nie nastąpił. Otworzyłem oczy i zobaczyłem postac w płaszczu. Co dziwniejszcze złapała jego miecz w dłoń. Krew ciekła po ręku, ale nie wyglądał jakby ten ktos sie tym przejał.
-Nawet nie waż mi sie go tknąć-powiedziała postać.
Puściła miecz, a on zniknał.
-Kim jesteś?
-A co ci do tego.
Zaatakowała go. Znowu zaczęła się wymiana ciosów. Starałem się wstać, ale  wszystko mnie bolało. Nic nie mogłem zrobić. Nawet ruszyć reką. Postać walczyła dośc dobrze. Akuma miał kłopoty z unikaniem i blokami ciosów. Odskoczyli na chwilę od siebie. Akuma znowu stworzył miecz, natomiast postać miała na rękach aurę..bardzo podobną do tej , któa miała Mariko. Z wielkim trudem wstałem. Musiałem podpierać się ściany by nie upaść z powrotem. W jednym momencie dwójka uderzyła w siebie nawzajem i siłowali się. Postać kastetami z aury, a Akuma mieczem. Akuma spojrzał szybko na mnie.
-Skoro tak bardzo nie chcesz, zebym go tknął to zobaczmy kim jesteś.-powiedział chytrym głosem.
Zwiększył moc i postać pod wpływem ataków poleciała na bok. Wtedy Akuma stworzył promień, który leciał wprost na mnie.
-Cholera-powiedziała postać.
Wtedy pojawiła się przy mnie i zasłoniła mnie. Po tym dymiły jej lekko plecy i cała peleryna była. zniszczona.
-No i klops. Taka dobra peleryna zniszczona.
Postac zdjęła ją i wtedy TO zobaczyłem.
-Nie wierzę-powiedziałem
-KIM TY JESTEŚ?-krzyknął Akuma.

CDN.

niedziela, 21 października 2012

Nadzieja???

Hej... Teraz ja przejmę prowadzenie pamiętnika Mariko bo...jej już nie ma...Nadal w to nie wierzę, ale....powiem wszystko dokładnie co sie działo.

Byłem wściekły i jednocześnie załamany. Moja ukochana odeszła. Nadal tylko nie wiem dlaczego z uśmiechem na ustach. Wziąłem jej ciało i ruszyłem w stronę domu. Kłopot był taki, że chciałem po cichu to wszystko zrobić, a zamiast tego Amy to zobaczyła i zaczęła krzyczeć. Zbiegli sie wszyscy i każdy miał wyraz szoku na twarzy. Cały moj tors był w jej krwi i nie wiem co bardziej ich przerażało. Amy zaczeła płakac i przytuliła się do Sonica. Tails stał jak zamurowany, a reszta nie potrawiła słowa powiedzieć. Zapadła dość niezręczna cisza.
-Tak.....Jak zapewne widzicie Mariko...nie żyje-powiedziałem załamanym głosem.
Amy zaczeła jeszcze bardziej płakac. Cream sie do niej dołączyła.
-Ja.....Jak...Kto to zrobił?-zapytała Rouge- Przecież ona pokonała nawet mnie. Normalnie nie dała mi rady, ale w mrocznej formie pokonała nawet ciebie..Nikt nie był jej równy kiedy sie zmieniała.
Spojrzałem na ziemię nie wiedząc co powiedzieć.
-Nie wiem kto to zrobił. Ale zapłaci mi za to. I jeśli chodzi o jej formę to masz rację, ale...skoro została zabita przez coś co było potężniejsze od niej. -powiedział
Tails doll stał z tyłu i bał się powiedzieć, ale wyszedł przed szereg.
-Ja...chyba wiem co ją zabiło.-powiedział
Sztorm tak samo wystapił.
-Ja też, ale...to były tylko przeczucia-dodał
-Mów za siebie ja naprawde wiedziałem, ze coś sie zbliża-warknęła lalka.
-CO? MÓWCIE WSZYSTKO CO WIEDZIECIE-wrzasnąłem.
Wyjasnili wszystko po kolei czyli, ze czuli, ze coś sie zbliża, ale nie powiedzieli nic. Szczególnie Tails doll. Gdyby powiedział Mariko by żyła.
Ruszyłem dalej. Shadow wiedział co mam na myśli i odsunął właz do grobu. Zmieniłem szybko jedną ręką napisy i złożyłem tam Mariko. Po czym ruszyłem do domu umyć się. Reszta nadal stała. Tails równiez płakał.
-Nazo.-krzyknął.
Spojrzałem na niego.
-O co chodzi?
-Czy..to prawda?-spytał
Odwróciłem się i spojrzałem na ziemię.
-Tak....Ona....Ona juz nie wróci-odpowiedziałem smutny
Tails jeszcze bardziej zaczął płakać.
-NIE. MYLISZ SIĘ. MARIKO NIE DAŁABY SIE TAK ŁATWO ZABIĆ-krzyknał po czym odepchnał mnie od drzwi i pobiegł do pokoju.
Wszedłem spokojnie do domu i skierowałem się w stronę łazienki. Kiedy juz weszłem pod prysznic i zmyłem ta krew przez dlugi czas jeszcze stałem. Starałem sobie poukładać myśli. Kiedy jednak już wyszedłem i wysuszyłem się ruszyłem w stronę jej pokoju. Chciałem już zapukac, ale przypomniałem sobie, że jej nie ma. Weszłem spokojnie i zamknąłem za sobą drzwi. Wziąłem jedną z fotografii. Poszedłem do pokoju i postawiłem na biurku.
-Kto to zrobił?-pytałem cały czas sam siebie.

W tym samym czasie Tails zszedł na dół, wziął urządzenie do wykrywania szmaragdów i poszedł poszukac kogos kto chce iść. Okazało się, że jedenm z nich jest blisko narzego domu. Do szukania zgłosił się Sonic i Knuckles.
-Dobra. Wyruszymy niedługo. Pójde jeszcze tylko jedna rzecz załatwić-powedział
Wyszedł z domu i popędził do szpitala.
-Źle się z tym czuje, ale Sarea musi o tym wiedzieć.
Po kilku minutach szybkiego biegu był już przed budynkiem.Dowiedział sie w którym pokoju jest Espio i ruszył tam. Kiedy wszedł Sarea czytała książkę, a Espio akurat spał.
-O witaj Tails. Co cie to sprowadza-spytała cicho Sarea
Lisek podszedł po mału do Sarei ze spuszczoną głową. Miała przeczucie, że coś jest nie tak.
-Sarea...Bardzo ciężko mi to powiedzieć i niezmiernie przykro, ale musze... Mariko nie żyje
Sarea zakryła usta dłonią. Nie wiedziała co powiedzieć.
-Nie...Nie...To nie możliwe-szepnęła przerażona
-Niestety nie. Nazo może to potwierdzić.-odpowiedział.
Nie wiem co ją naszło, ale w pewnym momencie spojrzała na Espio podeszła i do niego.
-JESTEŚ NAM TERAZ POTRZEBNY-Wrzasnęła i położyła ręcę na jego klatce piersiowej
W jednej sekundzie po ciele Espio rozeszła się zielona fala, a kuzynce Mariko świeciło oczy na zielono i ona sama była otoczona aura o tym samym kolorze.
Po chwili upadła na ziemię ciężko dysząc ,a Espio wstał sprawdzając co sie stało.
-Nie mam juz dziury w klatce-stwierdził zdzwiony
-Co to było?....Jak ja to zrobiłam?- spytała zdziwiona Sarea
Nikt nie odpowiedział, ale postanowili wyjść. Załatwili formalnosci z wypisaniem kameleona ze szpitala i zaczeli wracać do domu.

Nadal siedziałem w pokoju. Nie miałem ochoty żyć.
-Czemu to zrobiłaś?-spytałem i kilka łez kapnęło na biurko.
Tak płakałem i co z tego? To były męskie łzy.
Poszedłem do Sztoma. Kiedy go znalazłem zapytałem prosto z mostu.
-Zaprowadź mnie do kryjówki Amehysta.
Wampir spojrzał na mnie.
-Niestety...Po mojej zdradzie przenieśli sie gdzieś. Musisz mi dac czas.-powiedział
Rzuciłem spojrzenie mordercy i odwróciłem sie.
-Niech ci będzie. Ale jak najszybciej ich znajdź.-powiedziałem i wyszedłem.
Znowu wrociłem do mojego pokoju, który był ciemny i zimny jakby był moim grobowcem.

Tails sprowadził Sareę i Espio do domu. Poszli oni do salonu przywitać się z reszta, a lisek poszedł z jeżem i kolczatką po szmaragd chaosu.
-Radar mi mówi, ze jest gdzies na północ. Z tego co wiem jest tam kanion.-powiedział Tails
-Zaraz. Przecież miałeś dokładniejszy radar.- przypomniał mu Knukcles
-Tak, ale szukałem go w całej pracowni i go nie ma. Pewnie sie zgubił.-stwierdził lisek
Mimo wszystko pobiegli do kanionu. Po kilku minutach biegu stali na brzegu musieli ocenic gdzie dokładnie jest szmaragd. Gdy postanowili rozdzielic się nagle z kanionu wyleciała postać w czarnej pelerynie. Widać było, że trzymała coś w ręku.
-No..pierwszy szmaragd bez problemu.-powiedziała
-HEJ-wrzasnął Sonic
Postać odwróciła się. Nie było widać jej twarzy przez kaptur. Ale spojrzała sie na nich. Wyladowało i rzuciła szmaragd. Tails złapał go.
-Trzymajcie. Przyda wam się-powiedziała i rozłożyłą skrzydła
-Czekaj-powiedział Knuckles
Postać zatrzymała sie.
-Skąd wiedziałeś, ze jest tu szmaragd i dlaczego nam pomagasz?-spytała kolczatka.
-Mam swoje źródła, a po za tym jestem dziewczyna-powiedziała postać i poleciała
Trójka przyjaciół jeszcze przez chwilę stała, ale potem ruszyła do domu. Postać stała w powietrzu i patrzyła na nich.
-Sorry tails, że zabrałam ci lepszy radar. Jednak....lepiej byscie myśleli, że Mariko nadal nieżyje-powiedziała.
Właczyła radar i poleciała do następnej lokacji.

niedziela, 16 września 2012

Nowe zło

W bazie Amethysta Amara była wściekła gdy dowiedziała się o zdradzie Sztorma i przecięła stół kosą. Sorrow spokojnie schodził ze schodów z herbatką i ksiązką pod pachą gdy zobaczył stół. od razu zrzędła mu mina.
-No nie. To już drugi w tym dniu-jęknął.
Mimo to usiadł na fotelu, przysunął bliżej mały stolik i postawił tam kubek.
-Jak śmiał? Jak mógł mi coś takiego zrobić? Znaliśmy się od dziecka.
Schodziła wściekła co chwila wywijając kosą. Raz Sorrow musiał się schylić by nie ucięła mu głowy, ale wtedy kosa uderzyła w ścianę i przy wyjmowaniu trochę tynku wpadło do herbaty.
-Oj daj spokój dziewczyno. Zabijemy go przy najbliższej okazji.
Ta wypowiedź spowodowała, że na jej ustach pojawił się uśmiech.
-Tak....Śmierć to będzie najlepsza kara za to co mi zrobił-powiedział i zaśmiał się
W innym pomieszczeniu Amethyst patrzył na kapsułę w której widać już było jego najnowszy twór.
-To był dobry pomysł by zmieszać DNA mrocznego i moje. Dzięki temu powstanie najlepszy wojownik na świecie. Z mocą mrocznego i moją będzie niepokonany.
Spojrzał na komputer. Nadal był tam ekran ładowania i czas.
-Jeszcze tylko 3 godziny i będzie gotowy-szepnął i patrzył na swe dzieło.
Spojrzał na ciało eggmana, które leżało w rogu pokoju.
-Gdyby nie ty profesorku to nie miałbym teraz tego laboratorium.

Leżałam w swoim łóżku i myślałam jak sie wymigać od tego. Jednak nic nie przychodziło mi do głowy. Zbliżała się 13 i niedługo mógł zapukać do mojego pokoju. I w końcu ta chwila przyszła.
-Mariko...Moge wejsć?-spytał Nazo
-Tak-westchnęłam
Jeż wszedł do pokoju.
-Czy coś nie tak?-spytał
-Tak.
Nazo usiadł na łóżku i pogładził mnie po głowie.
-Co jest?-spytał
-Chodzi o to co wczoraj powiedziałam.-wytłumaczyłam
-Czyli o to co robiliśmy?-spytał
-tak....
Wytłumaczyłam mu, że po prostu boje się i nie wiem co teraz robić. Po tym mnie objął.
-Dobrze...Skoro sie boisz... To czemu nie powiedziałaś mi tego wczoraj?-spytał
-Bałam się, że nie zaakceptujesz mojego wyboru i zmusisz mnie do tego-wyjaśniłam.
Przytulił mnie.
-Coś ty myślała? Przecież wiesz, że cie kocham i zawsze zaakceptuje twoje zdanie.-powiedział po czym mnie pocałował.
Po chwili zaczęliśmy się bardzo namiętnie całować i jako, że Nazo siedział na skraju łóżka to z niego spadliśmy. Wylądowałam na nim i kiedy tylko lekko sie podniosłam zrobiłam się czerwona. Nasze twarze dzieliły milimetry i jeszcze jego rękę trzymała mnie za pierś. Kiedy się zorientowałam natychmiast wstałam. Nazo też był czerwony.
-Przepraszam, ale....nie mogłem sie oprzeć-powiedział.
Spojrzałam na niego uśmiechnięta.
-Ok...Tylko...nie za często i nie przy ludziach.
-Spoko.-odpowiedział
Wtedy dało sie usłyszeć piosenkę "Lonely day" i kawałek tekstu
"And if you go
I wanna go with you
And if you die
I wanna die with you"
Po czym piosenka urwała się niczym ucięta nożem. Jak się okazało chłopaki mieli karaoke, ale komp wyłączył się po tych słowach.
-Stary złom-rozległ się wrzask i odgłos kopniętego sprzętu.
Uśmiechnęliśmy sie lekko.
-Nazo lecę do szpitalu sprawdzić co z Sareą.
-Ok...Tylko nie wpadnij w tarapaty.-powiedział
Szybko wybiegłam z domu i poleciałam prosto to szpitala.

W tym samym czasie Cream zaczepiła Knucklesa.
-Panie Knuckles?-zapytała
-Hmmm? O co chodzi?
Przez chwile milczała, ale po chwili udzieliła odpowiedzi.
-Chce byś nauczył mnie walczyć. Nie chce być kula u nogi.
Był lekko zdziwiony.
-Skoro tak...Dobrze...Co powiesz na to by jutro rano zacząć?-spytał
-O tak. Bardzo proszę Panie Knuckles- powiedziała szczęśliwa
-Przygotuj sie dzisiaj
Cream szczęsliwa, ze jutro zacznie trening poszła spędzić czas z taills doll bo czuła, ze po treningu będzie padnięta i nie będzie miała sił na zabawę.
-To coś sie zbliża....Jest...coraz bliżej- mówiła lalka coraz bardziej przerażona.
Cream patrzyła na oranji- przezwisko lalki i starała sie sprawić by nie myślał o tym.

Udało mi sie dolecieć do szpitala. Weszłam spokojnie do szpitala i podeszłam do recepcji.
-Przepraszam w której sali leży Espio?-zapytałam
Recepcjonistka spojrzała w komputer.
-W sali 205 na drugim piętrze.-powiedziała
Podziękowałam i poszłam na drugie piętro. Szybko odnalazłam drzwi do sali i po mału weszłam. Zobaczyłam Sareę śpiącą. Tak samo Espio. Delikatnie potrząsnęłam moją kuzynką.
-Co?-spytała
Zobaczyła mnie i przetarła oczy.
-Dziewczyno daj spokój. Zamęczysz się. Przecież nawet nie śpisz...Cały czas czuwasz...Powinnaś odpocząć.-powiedziałam cicho
-Nie. Jak Espio się obudzi to... ja...chce mu coś powiedzieć.-wyjaśniła.
Usłyszeliśmy jęk albo stęknięcie. Nie wiem dokładnie. Zobaczyliśmy, że Espio sie budzi.
-Espio- powiedziała Sarea i podeszła do łóżka
-Witaj wśród żywych-powitałam go
Uśmiechnął się lekko.
-Przepraszam cię Sarea. Gdybym tylko nie poszedł na ten trening to... nie płakałabyś.-szepnął
-Skąd wiesz, ze....-nie dokończyła
Uciszył ją.
-Obudziłem się gdy spałaś... Widziałem łzy, które nie wyschły.
Sarea nie mogła powiedzieć słowa. Cały czas winiła siebie za to, ale...szczere przeprosiny ze strony jej ukochanego pozwoliły jej spojrzeć trzeźwo na sprawę.
-Dobrze, że sie obudziłeś. Byłeś w krytycznym stanie. Całe szczęście, że cie odratowali.-wyjaśniłam
Espio spojrzał znowu w sufit
-Przepraszam was.-powiedział
-Spokojnie. Nikt nie miał pojęcia, że oni sie tam akurat zjawią. Nie wiń za to siebie... Ty też Sarea-dodałam
Pokiwali lekko głowami.
-Dobrze... Będę jutro. I pomogę w leczeniu. Dziś tylko przyleciałam bo chciałam sprawdzić co z wami.-powiedziałam
Pożegnaliśmy się i poleciałam do domu.

Kiedy tylko byłam w szpitalu tworzenie dobiegło końca. Kapsuła otworzyła się i wypadł z niej jeż. Wyglądał jakoś tak:

-Witaj synu-rzekł Amethyst
-Witaj...ojcze-odpowiedział
-Nadaje ci imię Akuma- jap. Demon
Akuma uklęknął.
-Dziękuje...Kto jest celem?-spytał nagle
-Cały ja...Idź i zabij Mariko. Jej aura jest bardzo dobrze widoczna.-rzekł Amethyst
Akuma uśmiechnął się. Wstał i zaczął iśc do wyjścia. Nagle zatrzymał się.
-Ty-wskazał na Sorę.-Chodź ze mną.
-Dobrze, ale wiedź, ze mam na imię Sora.-warknęła
Akuma zaczął iść dalej. Sora szybko zgarnęła pistolet ze stołu i poszła za nim.
http://iv.pl/images/21478028050194469651.jpg
Kiedy wracałam cos uderzyło mnie w plecy. Wbiłabym się w ziemię, ale udało mi sie wymanewrować. Dzięki temu wylądowałam bez szkód...Oprócz bolących pleców. Zobaczyłam jeża, był niebiesko-biały.
-Witaj Mariko-powiedział
-Kim jesteś? Nie znam cię-rzuciłam
-Ty moze mnie nie, ale ja ciebie jak najbardziej. Twoja aura światła jest bardzo wyraźna. A tak...Jestem Akuma i zgładzę cię w imieniu mojego ojca- Amethysta- powiedział
Troche mnie to zdziwiło.
-Więc jesteś synem Amethysta? Ciekawe-stwierdziłam
On tylko wzruszył ramionami i zaatakował. Był cholernie szybki i silny. Od razu poleciałam na skałę.
-Co jest?-spytałam
Szybko wstałam i ładowałam kulę energii.
-Za wolno.-powiedział gdy nagle pojawił się koło mnie.
Kątem oka zauważyłam w jego ręku dość spora kulę energii i przeraziłam się. Nie zdążyłam odskoczyć. Oberwałam dość mocno. Nic nie mogłam zrobić. Bił mnie jak chciał. Kiedy leżałam na ziemi ledwo żywa odezwał się.
-Sora. Masz ten zaszczyt i zabij ją.-powiedział
-Ależ mnie zaszczyt w tyłek kopnął-stwierdziła i załadowała pistolet.
To mną wstrząsnęło..
-Nie....Nie....nie moge zginąc...Nie tu nie teraz...jeszcze....Nie powiedziałam Nazo co tak naprawde czuje...-pomyślałam.
Wrzasnęłam i zaczał bić ode mnie ogromny blask. Każdy w domu go zauważył.
-Ten blask... Mariko.-powiedział Sonic.
-Ciągle to samo-rzucił Shadow.
Sonic poszedł do Tailsa, a Nazo na te słowa wybiegł z domu jak szalony.
Podczas blasku uderzyłam Sorę i gdy skierowałam się na Akumę kotka złapała mnie za nogę i przewróciłam. Blask znikł. Leżałam na ziemi. Sora rzuciła pistolet jeżowi. Złapał go. Rzuciłam się by go odebrać.
Padł strzał. Stałam jak wryta. Poczułam okropny ból. Kula trawiła 2 cm od serca, ale mój los był przesądzony. Kaszlnęłam krwią i upadłam. Piasek przybrał kolor czerwieni kiedy leżałam na nim trzymając się za ranę.
-Ty miałaś to zrobić.-powiedział
-Twoja misja. Ja tylko pomogłam-rzuciła i zabrała pistolet.
Odeszli.
-Nazo.-szepnęłam.
Świat zaczął sie robić czarny. Kiedy juz myślałam, że odejde usłyszałam krzyk
-MARIKO
To był wrzask Nazo. Wziął mnie na ręce, ale zauwazył moją ranę.
-Mariko....Trzymaj się. Już biegne do szpitala-powiedział, ale powstrzymałam go ruchem ręki
-Nie...To...to koniec...Daj spokój
-Nie....Nie moge cie stracić
Był w panice. Widziałam to w oczach.
-Nie po to cie szukałem by cie teraz znowu być sam. Nie chce...Ja....ja cie kocham Mariko.-wrzasnął
Lekko sie usmiechnęłam
-Wiem...Zrozum...Ja-kaszlnęłam krwią.-Ja też cie kocham...Wiedziałam, ze jesteś tym jedynym. Ja...Chciałam miec z tobą rodzinę...Syna...Ale...widac ma być inaczej.
Świat znowu zaczał się robić czarny...Zaczełam widziec światło. Nazo zobaczył to i natychmiast zareagował.
-Nie. Nie idź w stronę światła...Prosze...Nie zostawiaj mnie samego-krzyczał
Jego łzy kapały na moją twarz. Resztkami sił udało mi sie go pocałowac.
-Przepraszam....naprawde... Powiem innym, ze... przepraszam...-powiedziałam
Nie wiadomo skąd leciała piosenka "Say my last goodbay".
-To już koniec... Żegnaj Nazo....Pamiętaj...Zawsze będe przy tobie-powiedziałam juz szeptem.
Po czym już tylko ciemność.
-Mariko...Nie....Mariko...-mówił jeż potrząsając mną.
Położył mnie delikatnie na ziemi i zaczał płakać.
-MARIKO-wrzasnął z całych sił.
 Jego łzy kapały na moją twarz. Nie mógł sie uspokoić.
-Nie zdołałem...jej...ocalić. Co ze mnie za chłopak?-spytał sam siebie przez łzy.- Jednak...Ktokolwiek to zrobił....Zapłaci za to
Jego oczy stały sie przez moment czerwone i uśmiechnął się diabolicznie.