niedziela, 3 listopada 2013

Impreza

W końcu mój kochany pamiętnik. Dziękuje Nazo, że pisałeś.

Obudziłam się cała obolała. Przypomniałam sobie o moim ataku złości i o tym, że Ayumi użyła czarnej magii by zawładnąć Nazo. A ja go tak potraktowałam. Będę musiała go przeprosić. Zobaczyłam śpiącego Nazo na krześle obok mnie. Mały uśmiech wkradł się na moją buźkę.
-Przepraszam...
Powiedziałam to jednak za głośno bo się obudził. Spojrzał na mnie i od razu zobaczyłam, ze jest smutny.
-Mariko chce ci powiedzieć, że ja....
Przerwałam mu
-Nie to ja cię powinnam przeprosić za te wszystkie złe słowa. Już wiem, że to Ayumi sprawiła, że się nie stawiałeś, ale mój krzyk jakimś cudem sprawił, że się ocknąłeś. Ty sam za to nie miałeś kontroli nad swym ciałem. Przepraszam, że cię obraziłam i poparzyłam.
Uśmiechnął się smutno.
-To nie twoja wina. Miałaś prawo tak zareagować. Najbardziej mnie jednak boli to, że naprawdę nic nie mogłem zrobić. Gdybym tylko wcześniej zareagował.
Pocałowałam go szybko by go uciszyć. Od razu padliśmy na łóżko. Chyba jemu też brakowało tego. Po za tym przez Ayumi jeszcze bardziej. Całowaliśmy się tak przez 5 minut.
-Brakowało mi cię.-powiedział
-Mi ciebie też. Chodźmy do reszty. Pewnie mają mnóstwo pytań na które muszę odpowiedzieć.
Wstaliśmy i wyszliśmy z pokoju.

Ayumi siedziała w pokoju wściekła gapiąc się w książkę, którą miała otwartą na kolanach.
-Cholerna Mariko. Gdyby nie ona... GRRRRRRRRR.-warknęła wściekła
-Ayumi spokój. Te złe emocje mogą cię kiedyś cię zgubić.-powiedział Ater
Spojrzała na niego wzrokiem mordercy.
-To moje życie i moja sprawa. Mówiłam ci, że nie pokonamy tak naszych wrogów. To całe "światło" też nic nam nie da. Mrok załatwisz mrokiem tak samo jak ogień pokonasz ogniem. Po za tym kocham Nazo i po prostu go żądam. Gdybym tylko wcześniej się zaczęła uczyć tej magii.
Ater wyleciał z pokoju przez otwarte okno bo nie mógł już słuchać gadania Ayumi.
-Nie tego oczekiwałem od niej. Myślałem, że dobrze wybieram. Jednak kiedy tylko poszła do księgarni i znalazła tą książkę to wszystko się zmieniło.Najgorsze było to, ze wyglądała jak zwykła książka opisująca sztuki walki połączone z magią.
Smok usiadł na dachu mieszkania i patrzył się na słońce, które po mału chowało się za horyzontem. Mimo iż ten dzień się kończył to nie wiedzieliśmy, że następny będzie jeszcze gorszy.

Wszyscy siedzieli w salonie czekając. Kiedy tylko weszłam wszystkie oczy skierowały się na mnie. Widziałam w nich ciekawość i pytanie "No to wyjaśnisz nam to?". Weschnęłam i stanęłam na wejściu, a Nazo usiadłam obok Knucklesa.
-Wszystko zaczęło się od tego, że na treningu zaatakował mnie Akuma i Sora. Walczyłam, ale byłam na przegranej pozycji. Kiedy tylko miałam zginąć zaczęłam świecić dość jasno. Wtedy Sora, która leżała na ziemi wzięła moją nogę i sprawiła, że upadłam. A raczej mój klon upadł. Podczas tego blasku mój klon został na polu bitwy, a ja sama uciekłam. Wiedziałam, że jeśli zginę to mrok ogarnie cały świat. Ale jednak dziwiło mnie to, że Amethyst tego nie wykorzystał. Dopiero dzień po mojej śmierci udało mi się znaleźć jego bazę. Okazało się, że Akuma to jego syn. Czekał na pełnię by oddać swojemu synowi wszystko. Musiałam działać. Na szczęście Akuma nie był skończony w ostatnią pełnię wiec musiał czekać. W tym samym czasie ukradłam radar Tailsa.
-Przynajmniej już wiem gdzie był.-zażartował lis.
Cichy chichot przebiegł po pokoju. Kontynuowałam historię.
-Wracając. To mnie wtedy spotkaliście gdy wydobywałam szmaragd chaosu.
-A ja się dziwiłem czemu jesteś po naszej stronie?-powiedział Sonic.
- Trochę trudno wierzyć innych w takich czasach.-odpowiedział obojętnie Knuckles.
Uśmiechnęłam się słysząc tą dziwną wymianę zdań. Shadow siedział w rogu w cieniu. Wyglądał jak zjawa, która czai się w cieniu. Zdradzały go tylko jego czerwone oczy.
-Dałam wam ten klejnot i zaczęłam szukać następnych. Jednak reszta o dziwo znalazła się na innych kontynętach więc nie dałabym rady polecieć i wrócić przed pełnią. Na szczęście dzień przed pełnią Nazo poszedł do Amethysta. Sorry, że cie znokautowałam Sztorm, ale musiałam to zrobić.
Dawny wampir tylko się uśmiechnął.
-Nie jestem zły. Masz niezły prawy sierpowy.
-Nie wiedziałam, że tam będziesz a chciałam by Nazo mnie tylko widział. Skończyło się na tym, że Nazo mnie zobaczył, amethyst nie żyje, a Akuma chce nas zabić.
W salonie panowała cisza.
-Więc... przez swoją upozorowaną śmierć sprawiłaś, że my zaczęliśmy więcej trenować,a w tym samym czasie ty też trenowałaś i zdobywałaś szmaragd chaosu?-spytała Rouge.
Pokiwałam głową na 'tak". Nietoperzyca podeszła do mnie i położyła mi rękę na ramieniu.
-Nieźle wam... Mariko. Sorry, że dawniej cię obrażałam. Spisałaś się. Dość bolesny, ale niezawodny sposób.
-Wiem, ale nadal mi trochę głupio.
Wszyscy uśmiechnęli się.
-Daj spokój Mariko. Zróbmy imprezkę!-zawołał Sonic.
Wszyscy podłapali ten pomysł.

Kilka minut później było już załatwione. Dj'em będzie Knuckles, Shadow i Espio będa robić drinki, ja i dziewczyny ubrałyśmy się dość seksownie. Bluzeczki z wielkimi dekoltami i odkrytym brzuchem i mega-mini spódniczki. Faceci ubrali się dość luźno czyli dżinsy i bluzeczki z krótkim rękawem. Na stole w salonie stały przekąski: ciastka,paluszki, chipsy w misce, dwie butelki 2l Coli, 4 flaszki wódki i 20 puszek piwa. Czyli jednym słowem ostra libacja alkoholowa. Dla Cream i Tailsa był też deser lodowy w lodówce i oczywiście soczki. Amy nie będzie piła bo jeśli zrobimy się nagle jakaś ostra sytuacja to weźmie Cream na górę i ułoży do snu. Taki mały trening zanim będzie miała dziecko z sonickiem xD. Impreza zaczynała się ostro rozkręcać. Dziewczyny często spiewały utwory i chodziło do tańca. Chłopaki woleli chlać. Dziewczyny też się upiły, ale mniej. Sareę i Espio trochę poniosło. Zaczęli się kochać za barkiem. Na szczęście Shadowa tam nie było. Innych tak nie poniosło. Impreza została zakończona gdy Knuckles padł na stół i wszystko rozwalił. Chyba to było przez ten ostatni drink. Nie chce wiedzieć co Shadow wymieszał skoro uzyskał taki efekt. Niektórzy mieli kłopoty z wejściem po schodach i szli chwiejnym krokiem do pokoi. Czyli jednym słowem jutro będzie leczenie kaca.