piątek, 31 maja 2013

Co? Ona... nie....

Patrzyłem na postać. Wyglądała jak Mariko w mrocznej formie, ale była biała otoczona złota aurą i miała żółtą błonę między skrzydłami. Ubranie było cholernie podobne do szaty jaką miała Mariko podczas rytuału.
-Pytam się jeszcze raz... Kim ty jesteś?-zapytał jeszcze raz Akuma
Spojrzała na niego gniewnie.
-Światłem.-odpowiedziała
Po chwili pojawiła się za nim. Nawet nie zdążył odwrócić głowy, a dostał z kuli energii od niej. Atak był tak potężny, że wbił się w ścianę.
-Za wolno.-powiedziała z uśmieszkiem  na ustach.-Mam deja vu. Tylko, że na odwrót. Teraz to ty oberwałeś, a nie ja.
Akumie udało się oderwać od ściany.
-To ty. Ale ja...-nie dokończył bo dostał butem w mordę.Po chwili oberwał jeszcze w brzuch. Kiedy się złapał za brzuch ona kopnęła go w... Auuuuuuuu. To musiało boleć. Oberwał tam gdzie żaden facet by nie chciałby. Leżał na ziemi i jęczał. Ale po tym ciosie to raczej był pisk. Dziewczyna podeszła do niego, kucnęła i złapała go za głowę. Podniosła jego głowę tak by mógł jej patrzeć prosto w oczy.
-Zraniłeś go psychicznie i fizycznie. Czeka cię teraz osąd Lśniącego.
-NIE. ZOSTAW MNIE-piszczał.
Było to dość komiczne za względu, że nadal piszczał. Po chwili tą dwójkę ogarnęło tak potężne światło, ze musiałem zasłonić oczy. Usłyszałem krzyk Akumy podczas trwania tego światła. Nie minęła minuta, a przeciwnik leżał na ziemi, natomiast dziewczyna dyszała.
-Co za cholera. Nie chciał się poddać, ale udało mi się zablokować jego magie ciemności na tydzień.
Patrzyłem na nią jak zaczarowany. Tak bardzo mi ją przypominała. Czemu musiała odejść? Dałbym teraz wszystko by znowu ją zobaczyć, przytulić i pocałować. Pamiętam jakby to było wczoraj kiedy ją spotkałem. Ja i Shadow wpadliśmy do jej salonu przez okno. Nie dość, że nie była zła to jeszcze nam pomogła z ranami. Od razu ją polubiłem. Z każdym dniem coraz bardziej ją lubiłem. Aż w końcu pewnego dnia kiedy jej dom został zniszczony poczułem, że powinienem ją pocieszyć. Kiedy zobaczyłem również jak traktuje innych: z szacunkiem i dla każdego była miła. Wtedy to się we mnie narodziło. Tak nagle... Jak pstryknięcie palcami. Po prostu się zakochałem. Kochałem ją za to jaka była: piękna, pomocna, miła, zawsze dla każdego miała czas, zawsze chciała pomóc. A teraz... jej nie ma. Każde wspomnienie z nią napawało mnie jednocześnie smutkiem i żalem.
Chyba zauważyła moje gapienie się w nią po wydawała się speszona.
-Co jest? Mam coś na twarzy?
Od razu otrzeźwiałem.
-Nie. Po prostu... przypominasz mi kogoś kogo niedawno straciłem.-odpowiedziałem
-Przykro mi z tego powodu.
-Nie... To nic takiego.
Mimo tego mała zła spłynęła mi po policzku. Na szczęście nie zauważyła tego. Zaczęła pomagać mi wyjść z tego piekła. Wzięła mnie pod ramię i szliśmy w stronę wyjścia. Całe laboratorium było zdewastowane. Wszędzie walały się kawałki mebli, rozbite próbki, szczątku kapsuły Akumy, Zabity Amethyst, który został z lekka przecięty na pół. Nawet mózg było widać. Nie był to przyjemny widok. Jednak najgorszą rzeczą było ciało Eggmana leżące w kącie. Była to po prostu zbita kupa mięsa. Jeszcze gdzie nie gdzie było widać gałkę oczną, wątrobę, trzustkę lub kość. Jednym słowem obrzydliwość. Przeszliśmy przez otwór w ścianie, który zrobiłem i byliśmy w salonie. Tutaj leżał Sorrow, Sora i Amara. Byli nieprzytomni po moich atakach. Jednak ja po walce z Akumą ledwo szedłem.Właściwie to ona mnie praktycznie niosła.
-Nie. Szkoda sensu.-powiedziała po chwili.
Zaraz po tym od razu poczułem jak ląduje na jej plecach. Poczułem się trochę dzieciak, ale co poradzę. Tak było szybciej. Po za tym byłem tak wykończony po walce, że nawet oddech sprawiał mi trudność. Kiedy wyszliśmy było popołudniu. Czemu Sztorm nie przyszedł po godzinie. Po chwili już wiedziałem czemu. Wampir leżał na ziemi.
-Sorry za to, że go uśpiłam, ale musiałam. Mógł mi pokrzyżować plany. Obudzi się za jakieś 30 minut.
Uśmiechnąłem się mimo woli. Wtedy coś zaczęło mnie piec w klatce piersiowej. Przed oczami robiło mi sie ciemno, kaszlałem krwią, serce mi biło jak oszalałe. Na dodatek miałem duszności.
-Hej? Co ci jest? Trzymaj się.-powiedziała szybko z paniką w głosie.
Położyła mnie na ziemi. Nadal miałem duszności. Zaczęła coś sprawdzać na klatce piersiowej.
-Skurwysyn. Zadał mi cios śmierci- cicha bomba. Gdybym się wcześniej zjawiła...
Jednak nie traciła czasu. Położyła ręce na moim torsie i czułem... przyjemnie ciepło rozchodzące się po mojej klatce piersiowej. Z każdą sekundą coraz lepiej mi się oddychało, uregulowała pracę mojego serca,  pozbyła się krwawego kaszlu i uleczyła moje mocno poranione narządy wewnętrzne. Czułem się lepiej, ale mimo tego nadal byłem wykończony. Znowu dyszała. Tym razem jednak bardziej i zniknęła jej forma. Mimo iż oczy miałem już praktyczni zamknięte zobaczyłem moją Mariko.
-Cholera. Tylko przez 3 dni udało mi się wytrzymać. Słabo.
Wyciągnąłem do niej rękę. Obraz mi się rozmazywał przed oczami. Czułem, że łzy spadają na ziemię. Zobaczyła moją wyciągniętą rękę. Znowu kucnęła  i złapała moją dłoń. Byłem cholernie szczęśliwy. Znowu czułem jej ciepło, widziałem jej uśmiechniętą twarz.
-Spokojnie Nazo. Niedługo wszystko wróci do formy.
-Pro...szę...W..róć...do..na...s-wydyszałem.
Uśmiech z jej twarzy znikł.
-Jeszcze nie mogę. Zrozum, że tęsknię za Tobą, Sareą, Espio i resztą. Jednak mam jeszcze parę rzeczy do zrobienia.-powiedziała i pocałowała mnie.
Znów czułem się szczęśliwy.
-Śpij Nazo.-szepnęła
Zasnąłem. Obudziłem się w domu. Nadal miałem policzki mokre od łez. Zastanawiałem się czy to był sen czy jawa. Jednak rany na moim ciele potwierdzały autentyczność zdarzeń.
-Cholera. Proszę...Zrób to co musisz jak najszybciej i wróć.
Wtedy drzwi otworzyły się i weszła Sarea.
-Tak. Spokojnie. Pomożemy ci.-powiedziała do kogoś i zamknęła drzwi.
Po chwili zauważyła, że się obudziłem.
-Witaj wśród żywych Nazo. Sorry za jedno.-powiedziała
Dostałem z liścia. Ile razy jeszcze się to zdarzy?
-Następnym razem powiedz nam co chcesz zrobić, a nie lecisz na złamania karku. Mariko nie chciała by byś został skrzywdzony albo co gorsza... Zabity.
Tu miała niestety rację. Ale miałem teraz dylemat. Powiedzieć jej o Mariko czy nie.