niedziela, 3 listopada 2013

Impreza

W końcu mój kochany pamiętnik. Dziękuje Nazo, że pisałeś.

Obudziłam się cała obolała. Przypomniałam sobie o moim ataku złości i o tym, że Ayumi użyła czarnej magii by zawładnąć Nazo. A ja go tak potraktowałam. Będę musiała go przeprosić. Zobaczyłam śpiącego Nazo na krześle obok mnie. Mały uśmiech wkradł się na moją buźkę.
-Przepraszam...
Powiedziałam to jednak za głośno bo się obudził. Spojrzał na mnie i od razu zobaczyłam, ze jest smutny.
-Mariko chce ci powiedzieć, że ja....
Przerwałam mu
-Nie to ja cię powinnam przeprosić za te wszystkie złe słowa. Już wiem, że to Ayumi sprawiła, że się nie stawiałeś, ale mój krzyk jakimś cudem sprawił, że się ocknąłeś. Ty sam za to nie miałeś kontroli nad swym ciałem. Przepraszam, że cię obraziłam i poparzyłam.
Uśmiechnął się smutno.
-To nie twoja wina. Miałaś prawo tak zareagować. Najbardziej mnie jednak boli to, że naprawdę nic nie mogłem zrobić. Gdybym tylko wcześniej zareagował.
Pocałowałam go szybko by go uciszyć. Od razu padliśmy na łóżko. Chyba jemu też brakowało tego. Po za tym przez Ayumi jeszcze bardziej. Całowaliśmy się tak przez 5 minut.
-Brakowało mi cię.-powiedział
-Mi ciebie też. Chodźmy do reszty. Pewnie mają mnóstwo pytań na które muszę odpowiedzieć.
Wstaliśmy i wyszliśmy z pokoju.

Ayumi siedziała w pokoju wściekła gapiąc się w książkę, którą miała otwartą na kolanach.
-Cholerna Mariko. Gdyby nie ona... GRRRRRRRRR.-warknęła wściekła
-Ayumi spokój. Te złe emocje mogą cię kiedyś cię zgubić.-powiedział Ater
Spojrzała na niego wzrokiem mordercy.
-To moje życie i moja sprawa. Mówiłam ci, że nie pokonamy tak naszych wrogów. To całe "światło" też nic nam nie da. Mrok załatwisz mrokiem tak samo jak ogień pokonasz ogniem. Po za tym kocham Nazo i po prostu go żądam. Gdybym tylko wcześniej się zaczęła uczyć tej magii.
Ater wyleciał z pokoju przez otwarte okno bo nie mógł już słuchać gadania Ayumi.
-Nie tego oczekiwałem od niej. Myślałem, że dobrze wybieram. Jednak kiedy tylko poszła do księgarni i znalazła tą książkę to wszystko się zmieniło.Najgorsze było to, ze wyglądała jak zwykła książka opisująca sztuki walki połączone z magią.
Smok usiadł na dachu mieszkania i patrzył się na słońce, które po mału chowało się za horyzontem. Mimo iż ten dzień się kończył to nie wiedzieliśmy, że następny będzie jeszcze gorszy.

Wszyscy siedzieli w salonie czekając. Kiedy tylko weszłam wszystkie oczy skierowały się na mnie. Widziałam w nich ciekawość i pytanie "No to wyjaśnisz nam to?". Weschnęłam i stanęłam na wejściu, a Nazo usiadłam obok Knucklesa.
-Wszystko zaczęło się od tego, że na treningu zaatakował mnie Akuma i Sora. Walczyłam, ale byłam na przegranej pozycji. Kiedy tylko miałam zginąć zaczęłam świecić dość jasno. Wtedy Sora, która leżała na ziemi wzięła moją nogę i sprawiła, że upadłam. A raczej mój klon upadł. Podczas tego blasku mój klon został na polu bitwy, a ja sama uciekłam. Wiedziałam, że jeśli zginę to mrok ogarnie cały świat. Ale jednak dziwiło mnie to, że Amethyst tego nie wykorzystał. Dopiero dzień po mojej śmierci udało mi się znaleźć jego bazę. Okazało się, że Akuma to jego syn. Czekał na pełnię by oddać swojemu synowi wszystko. Musiałam działać. Na szczęście Akuma nie był skończony w ostatnią pełnię wiec musiał czekać. W tym samym czasie ukradłam radar Tailsa.
-Przynajmniej już wiem gdzie był.-zażartował lis.
Cichy chichot przebiegł po pokoju. Kontynuowałam historię.
-Wracając. To mnie wtedy spotkaliście gdy wydobywałam szmaragd chaosu.
-A ja się dziwiłem czemu jesteś po naszej stronie?-powiedział Sonic.
- Trochę trudno wierzyć innych w takich czasach.-odpowiedział obojętnie Knuckles.
Uśmiechnęłam się słysząc tą dziwną wymianę zdań. Shadow siedział w rogu w cieniu. Wyglądał jak zjawa, która czai się w cieniu. Zdradzały go tylko jego czerwone oczy.
-Dałam wam ten klejnot i zaczęłam szukać następnych. Jednak reszta o dziwo znalazła się na innych kontynętach więc nie dałabym rady polecieć i wrócić przed pełnią. Na szczęście dzień przed pełnią Nazo poszedł do Amethysta. Sorry, że cie znokautowałam Sztorm, ale musiałam to zrobić.
Dawny wampir tylko się uśmiechnął.
-Nie jestem zły. Masz niezły prawy sierpowy.
-Nie wiedziałam, że tam będziesz a chciałam by Nazo mnie tylko widział. Skończyło się na tym, że Nazo mnie zobaczył, amethyst nie żyje, a Akuma chce nas zabić.
W salonie panowała cisza.
-Więc... przez swoją upozorowaną śmierć sprawiłaś, że my zaczęliśmy więcej trenować,a w tym samym czasie ty też trenowałaś i zdobywałaś szmaragd chaosu?-spytała Rouge.
Pokiwałam głową na 'tak". Nietoperzyca podeszła do mnie i położyła mi rękę na ramieniu.
-Nieźle wam... Mariko. Sorry, że dawniej cię obrażałam. Spisałaś się. Dość bolesny, ale niezawodny sposób.
-Wiem, ale nadal mi trochę głupio.
Wszyscy uśmiechnęli się.
-Daj spokój Mariko. Zróbmy imprezkę!-zawołał Sonic.
Wszyscy podłapali ten pomysł.

Kilka minut później było już załatwione. Dj'em będzie Knuckles, Shadow i Espio będa robić drinki, ja i dziewczyny ubrałyśmy się dość seksownie. Bluzeczki z wielkimi dekoltami i odkrytym brzuchem i mega-mini spódniczki. Faceci ubrali się dość luźno czyli dżinsy i bluzeczki z krótkim rękawem. Na stole w salonie stały przekąski: ciastka,paluszki, chipsy w misce, dwie butelki 2l Coli, 4 flaszki wódki i 20 puszek piwa. Czyli jednym słowem ostra libacja alkoholowa. Dla Cream i Tailsa był też deser lodowy w lodówce i oczywiście soczki. Amy nie będzie piła bo jeśli zrobimy się nagle jakaś ostra sytuacja to weźmie Cream na górę i ułoży do snu. Taki mały trening zanim będzie miała dziecko z sonickiem xD. Impreza zaczynała się ostro rozkręcać. Dziewczyny często spiewały utwory i chodziło do tańca. Chłopaki woleli chlać. Dziewczyny też się upiły, ale mniej. Sareę i Espio trochę poniosło. Zaczęli się kochać za barkiem. Na szczęście Shadowa tam nie było. Innych tak nie poniosło. Impreza została zakończona gdy Knuckles padł na stół i wszystko rozwalił. Chyba to było przez ten ostatni drink. Nie chce wiedzieć co Shadow wymieszał skoro uzyskał taki efekt. Niektórzy mieli kłopoty z wejściem po schodach i szli chwiejnym krokiem do pokoi. Czyli jednym słowem jutro będzie leczenie kaca.

wtorek, 13 sierpnia 2013

Zdrada!

To Tails. W jego warsztacie panował istny burdel. Wszystko rozjebane. Ja i Sztorm patrzyliśmy na to z oczami jak 5zł.
-A tobie co? Robisz tutaj generalny remont?-zapytał w końcu wampir.
Lisek dopiero teraz zauważył naszą obecność. Wyglądał dość śmieszne tak ubrudzony smarem i mając pudełko tekturowe na głowie. Zdjął je i wstał starając się jakoś przywrócić do ładu co nie za bardzo mu wyszło bo w efekcie rozsmarował czarną ciecz po ciele.
-Szukałem tego super mocnego radaru na szmaragdy jednak jak widać nie ma go. A teraz jeszcze musze sprzątać...Nosz cholera!
-Czekaj pomogę-powiedział Sztorm
-A ty Nazo? Pomożesz?
Spojrzałem na nich jak wyrwany z transu. Nawet nie pamiętam kiedy się zamyśliłem.
-Nie... Zaczęło mi się kręcić w głowie i lepiej będę jak się położę.
Ruszyłem udawanym chwiejnym krokiem do pokoju. Zamknąłem drzwi po czym padłem na łóżko. Po chwili jednak wstałem i włączyłem sobie muzykę. Z głośników zaczęła lecieć piosenka "Hibernacja". Znowu mnie łapał dół, a ja nie miałem zielonego pojęcia dlaczego. Ehhhhhhh.... Czemu życie musi być takie skomplikowane. Wtedy ktoś zapukał do mnie.
-Prosz...
Drzwi otworzyły się, a w nich stała Ayumi.
-Cześć. Nie przeszkadzam?-spytała
Usiadłem na łóżku.
-Nie a co?
Usiadła obok mnie. Wydawało mi się, że ma rumieńce na policzkach. Żebym tylko wtedy zareagował. Ten błąd wiele mnie kosztował.
-Chodzi o taką jedną małą rzecz...-zaczęła.
Patrzyłem na nią dość zaciekawiony bo nie wiedziałem o co jej chodzi. Po za tym... za blisko siedziała... Nawet jak na przyjaciółkę.
-Czy ja jestem ładna?-spytała
Teraz to mnie zagięła. Czemu ja zawsze muszę na takie pytania odpowiadać? I jeszcze zaczęła lecieć piosenka "Bestpony"(Nie śmiać się, ale jestem pegasis i słucham piosenek Fandomu). Jak na złość!
-No. No tak. Czemu pytasz?
Jeszcze bardziej zrobiła się czerwona.
-No bo... Chciałam po prostu wiedzieć. I czy mogę coś zrobić?
Znowu spojrzałem na nią zdziwiony.
-A co takiego?
Spojrzała prosto w moje oczy. Nie wiem czemu, ale czułem się jak zahipnotyzowany gdy patrzyłem w jej oczy.
-A nie obrazisz się?-spytała po raz kolejny.
Pokiwałem głową na nie i po chwili poczułem jej wargi na moich. Moje oczy były szeroko otwarte. Nie był to taki sobie pocałunek. Był to romantyczny, pełen namiętności pocałunek. Najgorsze jest to, że nie mogłem nic zrobić. Czułem sie jakby ktoś odebrał mi władzę w ciele. Nie panując na nim objąłem ją. Czemu ja to robię? Nie mogę nic zrobić? Cholera, cholera, cholera, cholera... To nie była Mariko. Brakowało mi jej, ale nie zamierzałem się całować z inna, a tu takie coś. Czemu? Ayumi dalej mnie całowała. W końcu skończyła, ale teraz było gorzej. Zaczęła lekko podgryzać moje uszy. Przechodziły mnie ciarki. To uczucie bezradności dobijało mnie.
Wtedy pojawił się ratunek. Ktoś tak walnął drzwiami wyjściowymi, że o mało z nawiasów nie wyleciały. Ayumi pocałowała mnie i jej ręka poszła do mojego krocza.
-Chodźmy sprawdzić kto to kochanie.-powiedziała Tygrysica.
Kochanie? O matko... Mariko mnie zabije jak wróci. Poszedłem z nią. Cały czas trzymała mnie pod ramię. Czemu nie mogę nic zrobić? CHOLERA!
Na dole był już tłum. W drzwiach stała postać w pelerynie i opierała sie o framugę.
-Możecie...pomóc?-spytała postać.
Wszyscy spojrzeli na siebie.
-A kim jesteś?-spyta Shadow?
Postać spojrzała na niego.
-Kim kto was doskonale zna. Wiem, że Cream zaczyna walczyć, a przy okazji Tails...-zwróciła sie do liska.
Tails popatrzył na nia kiedy z kieszeni wyjęła  radar i czerwony szmaragd chaosu.
-Hej! Jakim cudem go masz?-spytał
-Sorry, ale musiałam go wziąść. Wybaczysz?-spytała
Spojrzał na nią.
-Zależy kim jesteś.
Postać zaśmiała się cicho i zdjęła płaszcz. Wyglądała jak mroczna forma Mariko tylko, że jej szaty były biało-zółte, a ona sama biała.
-Cześć wszystkim. Przepraszam, że was okłamałam, ale dzięki teraz jesteście silni bardziej niż kiedykolwiek. Zobaczcie ile osiągnęliście. I....
Urwała bo wtedy zobaczyła TO. Ayumi, która mnie całowała, a ja nic nie robiłem. To mnie bolało. Najbardziej jej wzrok. Shadow też popatrzył.Po chwili wszyscy odwrócili się. Dziewczyny zakryły usta reką, a chłopaki mieli oczy jak 5 zł.
-Ty....ty... TY SKURWIELU! TO JA TU SIĘ POWIĘSCAM, MYSLĘ O TOBIE CAŁYMI DNIAMI A TY SE NA BOKU PANNICĘ URABIASZ!
Wtedy ten krzyk mnie uratował. Odepchnąłem od siebie trygrysicę.
-Kochanie?-spytała
-KOCHANIE!-wrzasnęła Mariko.
-Mariko... Ja...  To nie moja wina. Posłuchaj mnie.
-Nie ma zamiaru słuchać twoim kłamstw ****.
Te słowa teraz zabolały mnie najbardziej. Spuściłem głowę i wybiegłem z domu. Łzy leciały mi z oczu. Zatrzymałem sie dopiero koło wodospadu.
-Jestem idiotą.-warknąłem.


Mariko zmierzyła Ayumi wzorkiem.
-Ayumi co ty robisz?-spytał Shadow.
-Chodźmy stąd. To ich sprawa.-powiedziała cicho Amy do innych.
Wszyscy wyszli z przedpokoju. Została tylko Mariko, Ayumi i Shadow. Tygrysica patrzyła się an nich wzorkiem niewinnej dziewczynki.
-Ja nic? Po prostu Nazo mi się bardzo podoba. Więc po prostu zaczęłam go całować, a on sie nie stawiał więc... wniosek wysuwa się sam.
Mariko zaczynała tracić kontrolę. Co chwila jej forma zmieniała kolor. Jednak po chwili znowu była biała.
-Ayumi. Od kiedy Nazo ci się podoba?-spytał Shadow.
Tygrysica zamyśliła się.
-Szczerze. Od czasu kiedy ty zmarłaś nietoperzyco. To była moja szansa. Ale wszystko zepsułaś. Gdybyś nie zjawiła się dzisiaj to jeszcze udało by mi się przemienić jego wspomnienia. A teraz wszystko przepadło.
Coraz bardziej Mariko była zła. Jednak jej forma nie zmieniała sie. Zmieniły się jej oczy. Były fioletowe i po bokach był fioletowy dym. Warknęła wściekła i wyleciała z domu.

Wylądowała tam gdzie byłem ja. Nawet jej nie zauważyłem. Zorientowałem się wtedy kiedy wrzasnęła. Spojrzałem na nią. Łzy leciały jej z oczu i ten dym... Złapała się za głowę i klęczała. Nie mogłem tak po prostu teraz się poddać i nie walczyć o nią. Podeszłem do niej
-Mariko. Spokojnie postaraj się uspokoić.
Spojrzała na mnie. Te oczy... Fioletowe pełne złości i nienawiści, ale także pełne łez. 
-Jak mam się uspokoić?-wrzasnęła wściekła.
Położyłem jej rękę na ramieniu, ale oparzyłem się. Albo to jej forma obrony przede mną albo po prostu to ze złości. Postanowiłem zaryzykować i zrobić coś co może jej pomóc. Pomachałem rękę by chodź trochę nie czuć oparzenia. Po tym bez wahania przytuliłem ją. Bolały nie tylko rany, ale i to, że jej całe ciało było cholernie gorące i parzyło. Przestała po chwili krzyczeć. Przestała parzyć i opadła na moje ramię. Zaczęła świecić i wróciła do swojej normalnej postaci. Znów była taka jak dawniej. Moja mała Mariko. Nadal ją przytulałem mimo iż była nieprzytomna. Z oczu nie wydobywał się dym. Bolało mnie ciało, ale ona była ważniejsza.
-Przepraszam cię. Gdybym tylko wcześniej zareagował.
Kilka łez skapnęło na jej ubranie. Wziąłem ją na ręce i zacząłem wracać.

Tym czasem Shadow ostro dyskutował z Ayumi. Był wściekły. Użyła magii by przywłaszczyć sobie chłopaka.
-Czym ty się stałaś? Byłaś honorową wojowniczką, która walczyła dla przyjaciół. Nie poznaję cię.-powiedział Shadow.
Spojrzała na niego słodko.
-Tak może i tak, ale teraz nie jestem. Przyjaźń i honorowa walka nic mi nie da. Przeciwnicy używają sztuczek to by użyjemy magii by pokonać ich. Tylko kto mieczem wojuje ten on miecza ginie mój drogi jeżyku.
-Nie nazywaj mnie tak.-warknął zły.
Poszedł do pokoju wściekły. Ja specjalnie wszedłem przez garaż i przekradłem się by wejść do pokoju Mariko. Udało się. Tygrysica mnie nie zauważyła. Położyłem moją ukochaną na łóżku, a sam usiadłem na krześle.
-Kiedy tylko się obudzisz... to.... obiecuję, że wszystko ci wyjaśnię i nawet jeśli mi nie uwierzysz... Ja nadal będę o ciebie walczył.

wtorek, 18 czerwca 2013

Powrót cz.1

Postanowiłem, że na razie nie będę mówić nic Sarei o tej całej sprawie. W końcu Mariko niedługo wróci i wszystko się wyjaśni. Wciąż miałem przed oczami jej twarz.
-Z kim rozmawiałaś jak wchodziłaś?-zapytałem
-Coż... Rozmawiałam z Ayumi. Chce się nauczyć kontrolować swojego smoka.
-No tak. Ostatnio nie poszło jej to dobrze. Z kim będzie trenować?
-Z tym co słyszałam to ma trenować z Knucklesem i Shadowem. Mam nadzieje, że da sobie radę.
-Na pewno. Silna z niej dziewczyna.
Bez problemu udało mi sie usiąść. Chciałem też wstac, ale Sarea powiedziała, że na razie wykluczone i spojrzała na mnie jakby mnie chciała zabić wzrokiem. Czasami jest straszniejsza od złej Mariko albo wkurzonej Amy. Postanowiłem nie denerwować jej i spokojnie leżeć. Pogadałem jeszcze trochę z nią, ale po chwili wyszła bym mógł pobyć trochę sam. Westchnąłem i opadłem na poduszki. Z jednej strony byłem wściekły na moją ukochaną za to, że ukrywała ten fakt, ale z drugiej strony rozumiałem, że musiała to zrobić by nam pomóc, a sama stać się lepsza. Po za tym w pewnym sensie dała nam motywację do trudniejszego i bardziej porządnego treningu. Po jakiejś godzinie wstałem. Nie czułem żadnego bólu. Było tak jakbym w ogóle nie walczył z Akuma i Amethystem. Wyszedłem z mojego pokoju i ruszyłem do kuchni. Jednak na schodach wpadłem na Tailsa. Spadł by gdybym go nie złapał za rekę i nie przywrócił do pionu.
-Sorry. Nie chciałem-powiedziałem.
-Nic nie szkodzi-uśmiechnął się lis. -Po prostu biegłem do mojego pokoju po jedną rzecz i wpadłem na ciebie. To ja przepraszam.
-Spoko, ale trochę uważaj
Lis znowu się uśmiechnął i pobiegł do pokoju. Zastanawiałem się po co. I jak się znalazłem w domu i co ze Sztormem? Usłyszałem odgłosy walki za oknem. Pewnie Ayumi trenuje. Jednak kiedy się odwróciłem zobaczyłem Cream i Knucklesa. Byłem cholernie zdziwiony jednak postanowiłem się nie wtrącać. W tym samym momencie przypomniało mi się co mówiła Mariko przed jej niby śmiercią "Chciałam mieć z tobą rodzinę. Nawet syna". Cholera....Jak to teraz bolało. Ruszyłem do kuchni. Kiedy weszłem zobaczyłem Sztorma nad szklanką kawy i Sonica, który czytał sobie gazetę.
-Stary. Słuchaj nie wiń mnie za to, ze nie przyszedłem, ale nagle po prostu padłem na ziemię i usnąłem.-tłumaczył się nie-wampir.
-Spoko. Nic nie szkodzi. I tak ktoś mnie uratował.
Sztorm spojrzał na mnie zdziwiony.
-Myślałem, że dałeś sobie radę sam. Kto cię uratował?-spytał
Jak mu powiem, że dziewczyna to mnie wyśmieje, ale z drugiej strony to była Mariko więc znowu nie wiem co mu powiedzieć.
-Dziewczyna. Ale miała całkiem niezły styl i załatwiła Akumę paroma ciosami. Ja za to zabiłem Amethysta.
 Sztorm patrzył na mnie z szeroko otwartymi oczami. Sonic opuścił lekko gazetę i spojrzał się na mnie tak samo.
-No co?
Sztorm chyba musiał się oswoić z tym faktem bo przed dłuższą chwilę nic nie mówił. Sonic zajął się gazetą, ale w jego głowie pojawiła się myśl "Co ja do diabła wyrabiam? Nie umiem czytać". A jako iż żaden z nas się nie odzywał bo Szotrm pił kawę, ja musiałem coś zjeść bo byłem strasznie głodny, a Sonic był zajęty "Czytaniem" gazety. Szotrm postanowił przerwać jakoś ciszę.
-Co czytasz?-zapytał Sonica.
Sonic nadal gapił się w gazetę "Cholera człowieku. Gapisz się na tą strone od dwóch godzin wymyśl coś szałowego."
-Cały scenariusz gwiezdnych wojen.
Wtedy weszła do kuchni Amy.
-Cześć wam.
Od razu zaczeliśmy wychodzić z pokoju.
-Musimy leciec.
-Nie chłopaki nie zostawiajcie mnie z nią. No i dupa-powiedział kiedy tylko zamknęliśmy drzwi kuchni.
-O Mój Boże nigdy nie zgadniesz co widziałam.-zaczęła Amy.
Sonic przestał oddychać.
-Jeśli... wstrzymam... oddech wystarczająco długo... może... uda mi się... zemdleć.
Niestety nie wiem czy zemdlał bo w tym samym momencie ktoś wrzasnął.

piątek, 31 maja 2013

Co? Ona... nie....

Patrzyłem na postać. Wyglądała jak Mariko w mrocznej formie, ale była biała otoczona złota aurą i miała żółtą błonę między skrzydłami. Ubranie było cholernie podobne do szaty jaką miała Mariko podczas rytuału.
-Pytam się jeszcze raz... Kim ty jesteś?-zapytał jeszcze raz Akuma
Spojrzała na niego gniewnie.
-Światłem.-odpowiedziała
Po chwili pojawiła się za nim. Nawet nie zdążył odwrócić głowy, a dostał z kuli energii od niej. Atak był tak potężny, że wbił się w ścianę.
-Za wolno.-powiedziała z uśmieszkiem  na ustach.-Mam deja vu. Tylko, że na odwrót. Teraz to ty oberwałeś, a nie ja.
Akumie udało się oderwać od ściany.
-To ty. Ale ja...-nie dokończył bo dostał butem w mordę.Po chwili oberwał jeszcze w brzuch. Kiedy się złapał za brzuch ona kopnęła go w... Auuuuuuuu. To musiało boleć. Oberwał tam gdzie żaden facet by nie chciałby. Leżał na ziemi i jęczał. Ale po tym ciosie to raczej był pisk. Dziewczyna podeszła do niego, kucnęła i złapała go za głowę. Podniosła jego głowę tak by mógł jej patrzeć prosto w oczy.
-Zraniłeś go psychicznie i fizycznie. Czeka cię teraz osąd Lśniącego.
-NIE. ZOSTAW MNIE-piszczał.
Było to dość komiczne za względu, że nadal piszczał. Po chwili tą dwójkę ogarnęło tak potężne światło, ze musiałem zasłonić oczy. Usłyszałem krzyk Akumy podczas trwania tego światła. Nie minęła minuta, a przeciwnik leżał na ziemi, natomiast dziewczyna dyszała.
-Co za cholera. Nie chciał się poddać, ale udało mi się zablokować jego magie ciemności na tydzień.
Patrzyłem na nią jak zaczarowany. Tak bardzo mi ją przypominała. Czemu musiała odejść? Dałbym teraz wszystko by znowu ją zobaczyć, przytulić i pocałować. Pamiętam jakby to było wczoraj kiedy ją spotkałem. Ja i Shadow wpadliśmy do jej salonu przez okno. Nie dość, że nie była zła to jeszcze nam pomogła z ranami. Od razu ją polubiłem. Z każdym dniem coraz bardziej ją lubiłem. Aż w końcu pewnego dnia kiedy jej dom został zniszczony poczułem, że powinienem ją pocieszyć. Kiedy zobaczyłem również jak traktuje innych: z szacunkiem i dla każdego była miła. Wtedy to się we mnie narodziło. Tak nagle... Jak pstryknięcie palcami. Po prostu się zakochałem. Kochałem ją za to jaka była: piękna, pomocna, miła, zawsze dla każdego miała czas, zawsze chciała pomóc. A teraz... jej nie ma. Każde wspomnienie z nią napawało mnie jednocześnie smutkiem i żalem.
Chyba zauważyła moje gapienie się w nią po wydawała się speszona.
-Co jest? Mam coś na twarzy?
Od razu otrzeźwiałem.
-Nie. Po prostu... przypominasz mi kogoś kogo niedawno straciłem.-odpowiedziałem
-Przykro mi z tego powodu.
-Nie... To nic takiego.
Mimo tego mała zła spłynęła mi po policzku. Na szczęście nie zauważyła tego. Zaczęła pomagać mi wyjść z tego piekła. Wzięła mnie pod ramię i szliśmy w stronę wyjścia. Całe laboratorium było zdewastowane. Wszędzie walały się kawałki mebli, rozbite próbki, szczątku kapsuły Akumy, Zabity Amethyst, który został z lekka przecięty na pół. Nawet mózg było widać. Nie był to przyjemny widok. Jednak najgorszą rzeczą było ciało Eggmana leżące w kącie. Była to po prostu zbita kupa mięsa. Jeszcze gdzie nie gdzie było widać gałkę oczną, wątrobę, trzustkę lub kość. Jednym słowem obrzydliwość. Przeszliśmy przez otwór w ścianie, który zrobiłem i byliśmy w salonie. Tutaj leżał Sorrow, Sora i Amara. Byli nieprzytomni po moich atakach. Jednak ja po walce z Akumą ledwo szedłem.Właściwie to ona mnie praktycznie niosła.
-Nie. Szkoda sensu.-powiedziała po chwili.
Zaraz po tym od razu poczułem jak ląduje na jej plecach. Poczułem się trochę dzieciak, ale co poradzę. Tak było szybciej. Po za tym byłem tak wykończony po walce, że nawet oddech sprawiał mi trudność. Kiedy wyszliśmy było popołudniu. Czemu Sztorm nie przyszedł po godzinie. Po chwili już wiedziałem czemu. Wampir leżał na ziemi.
-Sorry za to, że go uśpiłam, ale musiałam. Mógł mi pokrzyżować plany. Obudzi się za jakieś 30 minut.
Uśmiechnąłem się mimo woli. Wtedy coś zaczęło mnie piec w klatce piersiowej. Przed oczami robiło mi sie ciemno, kaszlałem krwią, serce mi biło jak oszalałe. Na dodatek miałem duszności.
-Hej? Co ci jest? Trzymaj się.-powiedziała szybko z paniką w głosie.
Położyła mnie na ziemi. Nadal miałem duszności. Zaczęła coś sprawdzać na klatce piersiowej.
-Skurwysyn. Zadał mi cios śmierci- cicha bomba. Gdybym się wcześniej zjawiła...
Jednak nie traciła czasu. Położyła ręce na moim torsie i czułem... przyjemnie ciepło rozchodzące się po mojej klatce piersiowej. Z każdą sekundą coraz lepiej mi się oddychało, uregulowała pracę mojego serca,  pozbyła się krwawego kaszlu i uleczyła moje mocno poranione narządy wewnętrzne. Czułem się lepiej, ale mimo tego nadal byłem wykończony. Znowu dyszała. Tym razem jednak bardziej i zniknęła jej forma. Mimo iż oczy miałem już praktyczni zamknięte zobaczyłem moją Mariko.
-Cholera. Tylko przez 3 dni udało mi się wytrzymać. Słabo.
Wyciągnąłem do niej rękę. Obraz mi się rozmazywał przed oczami. Czułem, że łzy spadają na ziemię. Zobaczyła moją wyciągniętą rękę. Znowu kucnęła  i złapała moją dłoń. Byłem cholernie szczęśliwy. Znowu czułem jej ciepło, widziałem jej uśmiechniętą twarz.
-Spokojnie Nazo. Niedługo wszystko wróci do formy.
-Pro...szę...W..róć...do..na...s-wydyszałem.
Uśmiech z jej twarzy znikł.
-Jeszcze nie mogę. Zrozum, że tęsknię za Tobą, Sareą, Espio i resztą. Jednak mam jeszcze parę rzeczy do zrobienia.-powiedziała i pocałowała mnie.
Znów czułem się szczęśliwy.
-Śpij Nazo.-szepnęła
Zasnąłem. Obudziłem się w domu. Nadal miałem policzki mokre od łez. Zastanawiałem się czy to był sen czy jawa. Jednak rany na moim ciele potwierdzały autentyczność zdarzeń.
-Cholera. Proszę...Zrób to co musisz jak najszybciej i wróć.
Wtedy drzwi otworzyły się i weszła Sarea.
-Tak. Spokojnie. Pomożemy ci.-powiedziała do kogoś i zamknęła drzwi.
Po chwili zauważyła, że się obudziłem.
-Witaj wśród żywych Nazo. Sorry za jedno.-powiedziała
Dostałem z liścia. Ile razy jeszcze się to zdarzy?
-Następnym razem powiedz nam co chcesz zrobić, a nie lecisz na złamania karku. Mariko nie chciała by byś został skrzywdzony albo co gorsza... Zabity.
Tu miała niestety rację. Ale miałem teraz dylemat. Powiedzieć jej o Mariko czy nie.